Może to jest właśnie moje miejsce...

2022-12-30 09:00:00(ost. akt: 2022-12-30 09:13:41)
Biuro projektowe pani Małgorzaty jest pełne niespodzianek

Biuro projektowe pani Małgorzaty jest pełne niespodzianek

Autor zdjęcia: album prywatny

— Może to jest właśnie to moje miejsce na Ziemi? — zastanawia się Małgorzata Drozd, która rok temu otworzyła swoje biuro projektowe w rodzinnym Lidzbarku Warmińskim. Nie było jej wiele lat, ale wróciła i dobrze się tu czuje.
— Tak naprawdę to z Lidzbarka Warmińskiego wyjechałam zaraz po podstawówce, bo kiedy chodziłam do Państwowego Liceum Plastycznego w Olsztynie mieszkałam w internacie, a później, podczas studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, w akademiku, więc w domu rodzinnym bywałam jedynie w weekendy i święta — zwierza się pani Małgorzata. — Po studiach wyjechałam do Warszawy, gdzie mieszkała już wtedy moja siostra. Wydawało mi się, że w stolicy są lepsze perspektywy i w zasadzie się nie myliłam.

Pani Małgorzata najpierw pracowała w dziale projektowym firmy handlującej włoskim wyposażeniem do łazienek. Otrzymała ofertę z biura projektowego ale pomyślała, że może jednak założyć własną działalność.

— Pamiętam, jak przez dwa tygodnie negocjowałam warunki umowy o pracę — wspomina. — I kiedy już je uzgodniliśmy, i jechałam autem na podpisane umowy, zaczęłam myśleć, że może jednak to nie jest dobry pomysł. Miałam już koło 30. Zawsze chciałam pracować na własny rachunek. Pomyślałam: "Jak nie teraz, to kiedy?". Zatrzymałam auto, zadzwoniłam do firmy i odwołałam spotkanie. Nie podpisałam umowy. Zaczęła projektować wnętrza.

— Kiedy miałam przerwę w pracy po urodzeniu dziecka znalazłam kurs renowacji mebli — wspomina. — Spodobało mi się to tak bardzo, że postanowiłam razem z partnerem otworzyć firmę, w której prowadziliśmy renowację mebli i galerię.

Przy okazji pani Małgorzata skończyła kierunek konserwacja drewna zabytkowego na Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.

— Uwielbiam stare meble — opowiada Małgorzata Drozd. — Wyniosłam to z domu, bo moi rodzice także kochają zabytki oraz piękne przedmioty i lubią się nimi otaczać.

Rodzina pani Małgorzaty jest wyjątkowa. Jej mama Alina maluje obrazy, grywa w amatorskich sztukach teatralnych, przygotowuje do nich scenografie, świetnie gotuje i piecze, baaa... obie z panią Małgorzatą same położyły panele podłogowe w nowej pracowni. Bo lidzbarska pracownia projektowa powstała... w garażu.
— Kiedyś w tym pomieszczeniu była bawialnia dla dzieci — wspomina Małgorzata Drozd. — Później rodzice zrobili z niego garaż.

— No tak, ale na ogół stał pusty, bo nie chciało nam się wstawiać samochodu — dodaje ze śmiechem pani Alina.

Kiedy więc pani Małgorzata postanowiła zamieszkać w Lidzbarku Warmińskim, garaż przerobiono na biuro.

— Trudno się domyślić, że tutaj, zamiast tej witryny, były kiedyś drewniane drzwi garażowe — mówi z uśmiechem projektantka. — Chciałam, by to miejsce było nie tylko wygodne do pracy, ale też przyjazne, przytulne i mam nadzieję, że mi się to udało. Staram się też pokazywać w nim prace moich rodziców.

Tu trzeba dodać, że tato pani Małgosi, pan Zenon, jest z zamiłowania rękodzielnikiem. W ogrodzie można dostrzec rząd małych domków-zameczków ceramicznych. Wykonuje też przedmioty z drewna, czym zaraził już jednego wnuka, syna pani Małgosi, Bruna który ma już swoją małą stolarnię w domu dziadków.

Zenon Drozd wykonał renowację zabytkowych nagrobków na cmentarzu jeńców z okresu pierwszej wojny światowej pod Lidzbarkiem Warmińskim. Tak więc w domu rodzinnym pani Małgorzaty znajdują się już cztery pracownie: pani Aliny, pana Zenona, Bruna i oczywiście pani Małgorzaty. Starszy syn Borys o pracownię nie zabiega, ale niewykluczone, że to tylko kwestia czasu w tej artystycznej rodzinie.

Warto przy okazji wspomnieć o tym, że na ASP pani Małgosia studiowała, oprócz architektury wnętrz, także... projektowanie statków.

— Jestem "techniczna" — przyznaje projektantka. — Już w liceum zzułam, że nie będę najlepsza z malarstwa, czy rysunku. Natomiast kiedy dostaliśmy zadanie zaprojektowania mieszkania, poczułam, że to jest to. Zawsze bardzo lubiłam twórczą i precyzyjną pracę. Natomiast kiedy jako licealiści pojechaliśmy ze szkolną wycieczką do Akademii Sztuk Pięknych - zauroczyła mnie. Wiedziałam, że tam chcę studiować i nawet kiedy nie dostałam się za pierwszym razem, wiedziałam, że nie zrezygnuję.

Natomiast zrezygnowali inni i pani Małgorzata dostała jednak upragnione miejsce wśród studentów gdańskiej ASP.

— Widziałam, że malarstwo, czy rzeźba nie są dla mnie — opowiada. — Bliższe były mi architektura, grafika, wzornictwo przemysłowe. Zapytałam mamę co ona o tym myśli. "To może spróbuj z architekturą wnętrz?" - powiedziała. I to był strzał w dziesiątkę.

Ale wróćmy do projektowania statków.
— Na trzecim roku studiów wybieraliśmy pracownie — mówi pani Małgorzata. — Zastanawiałam się nad projektowaniem mebli, ale wszyscy tam robili krzesła, co było strasznie nudne. Scenografia też mnie nie wciągnęła, ale kiedy odwiedziłam pracownię projektowania statków, to mnie to miejsce zachwyciło. Zwłaszcza makiety. Proszę sobie wyobrazić, że kiedy odwiedziłam tę pracownię po kilkunastu latach, jako jedyny, stał tam mój projekt! Bardzo mnie to wzruszyło.
Po studiach jednak, jak już wiemy, pani Małgorzata nie projektowała statków, a wnętrza mieszkań i budynków. Później przyszła renowacja starych mebli. Do jej i partnera pracowni pod Podkową Leśną przychodzili bardzo interesujący ludzie. Pani Małgorzata wspomina z sentymentem Katarzynę Grocholę, Radosława Pazurę, czy małżonkę Daniela Olbrychskiego.

— Nasza galeria miała swój klimat, który przyciągał — podkreśla Małgorzata Drozd. — Na przykład Katarzyna Grochola przychodziła tylko po to, by z nami posiedzieć.

Pani Małgosia żyła nie tylko pracą zawodową. Dwa razy została mamą. Do rodziców, do Lidzbarka Warmińskiego przyjechała po urodzeniu drugiego synka.
— Po urlopie macierzyńskim podjęłam staż w dziale edukacji, w lidzbarskim zamku, który mnie kolejny raz zafascynował — opowiada. — To wyjątkowo piękne miejsce. Pierwszy raz w życiu oprowadzałam po nim wycieczki i czułam ogromną satysfakcję. Lubię spotykać ludzi, rozmowy z nimi. Spodobały mi się także zajęcia edukacyjne. Postanowiłam, że w swojej pracowni będę też prowadziła warsztaty dla najmłodszych mieszkańców miasta.

I tu ciekawostka. Pani Małgorzata myśli na przykład o warsztatach wywoływania zdjęć metodą tradycyjną. To nie przypadek.

— Pamiętam, jak tato nam pokazywał, jak się robi zdjęcia. To była prawdziwa magia, kiedy na papierze ukazywał się obraz — wspomina pani Małgosia.
W pracowni pana Zenona można zobaczyć kolekcję starych aparatów fotograficznych i... modele statków. W tej chwili powstaje w niej Titanic. Czy to zbiegi okoliczności, czy coś więcej? Można rzec... magia.

Biuro projektowe pani Małgorzaty jest więc pełne niespodzianek, chociaż jego główne zadanie, także da się zauważyć w wystroju. Biurka, sprzęt komputerowy, próbki tkanin, elementy drewniane, które służą do wyboru materiałów. To tutaj toczą się rozmowy o projektach pokoi, kuchni, pokoików dziecięcych itp. Jednym z ciekawszych jest projekt... gabinetu dentystycznego.

— Tak, to jedno z ciekawszych zleceń — przyznaje pani Małgorzata. — Chciałabym, aby ten gabinet był przytulny, przyjazny pacjentom. Cieszę się na to zadanie.

Biuro projektowe Małgorzaty Drozd jest młode, ale już rozpoznawalne. Jego właścicielka postanowiła przed świętami Bożego Narodzenia zrobić prezent mieszkańcom i raz w tygodniu udziela darmowych, niezobowiązujących porad projektowych.

— Myślę, że będę to robiła także po nowym roku. Oczywiście na ile mi czas pozwoli — deklaruje.

Wygląda na to, że tym razem pani Małgorzata zagrzeje miejsce na długo. W planach ma bowiem budowę domu tutaj na Warmii.

Swoje rodzinne miasto - Lidzbark Warmiński zaczęła odkrywać na nowo.
— Wspaniale się rozwinęło — mówi. — Stało się bardzo dobrym miejscem do życia. Może to jest właśnie to moje miejsce na Ziemi.
Ewa Lubińska



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5