Europa nam niestraszna

2022-08-23 19:30:00(ost. akt: 2022-08-23 09:19:01)

Autor zdjęcia: PAP

14 medali i 6. miejsce w klasyfikacji medalowej. Dorobek polskich lekkoatletów podczas Mistrzostwa Europy w Monachium robi wrażenie. I choć krytycy podkreślają, że najważniejszą imprezą sezonu były Mistrzostwa Świata, to zwycięzców i medalistów się nie sądzi.
Po igrzyskach olimpijskich w Tokio, gdzie polscy lekkoatleci zdobyli 9 medali (4 złote, 2 srebrne i 3 brązowe), nieco na wyrost ogłosiliśmy się światową potęgą.

Wprawdzie liczby robiły wrażenie, ale wiadomym było, że w najbliższych latach ciężko będzie ten wynik poprawić. Tegoroczne Mistrzostwa Świata w Eugene dobitnie to potwierdziły.

Dwa srebrne medale Katarzyny Zdziebło w chodzie na 20 i 35 km plus dublet Polaków w męskim rzucie młotem (złoto Pawła Fajdka i srebro Wojciecha Nowickiego), wyraźnie ostudziły nasze mocarstwowe plany.

Jednocześnie brak spektakularnych wyników na amerykańskim stadionie sprawił, że z pewnym niepokojem wyczekiwano startu biało-czerwonych na europejskim podwórku.

Jak się finalnie okazało zupełnie niepotrzebnie, bo zmagania o tytuł mistrza Starego Kontynentu nijak mają się do globalnego championatu. Gwoli ścisłości warto też dodać, że wykreślenie Rosji z międzynarodowej rywalizacji spowodowało, iż w wielu konkurencjach o medal jest o niebo łatwiej, aniżeli w poprzednich latach.

Historyczna Ola

Mistrzostwa rozpoczęliśmy z wysokiego „C" od medalu w konkurencji, w której żadna Polka przez 30 lat nawet nie otarła się o medal (najwyższe miejsce – 10. pozycja Izabeli Trzaskalskiej w 2018 roku).

Zwycięstwo Aleksandry Lisowskiej w maratonie (2:28,36) powszechnie odczytano jako gigantyczną sensację, niejako zapominając, że rekord życiowy reprezentującej barwy AZS UWM Olsztyn zawodniczki to bardzo dobre 2:26,08.

Pochodząca z Braniewa biegaczka w Monachium była klasą sama dla siebie. Zdobyła złoty i osiągnęła największy sukces w historii olsztyńskiej lekkoatletyki.
Lisowska do indywidualnego złota dołożyła brąz w drużynie, w której wystąpiły Angelika Mach (19. miejsce z czasem 2:35,03) i Monika Jackiewicz (26. miejsce z czasem 2:37,15).

Biegu nie ukończyły Katarzyna Jankowska i Izabela Paszkiewicz (wcześniej Trzaskalska), która uznała jednak, że na medal zasługuje i jak gdyby nigdy nic, udała się na dekorację. Tam Paszkiewicz uświadomiono, że krążek dostają panie, które ukończyły bieg.

Nasza maratonka chwilę później oświadczyła więc, że dobiegłaby do mety, gdyby wiedziała, że jest to warunek otrzymania medalu…

Nowicki i Skrzyszowska superstar

W Monachium powodów do radości było jednak co nie miara. Wojciech Nowicki, jak na mistrza olimpijskiego przystało, wygrał konkurs rzutu młotem, który posłał na imponującą odległość 82 m. Drugi z naszym młociarzy – Paweł Fajdek, tym razem uplasował się tuż za podium.

Sfrustrowanemu mistrzowi świata najwidoczniej ciężko było przełknąć gorycz porażki, bowiem tuż po konkursie wypalił: „Ja mam wygrywać mistrzostwa świata i igrzyska, bo igrzysk jeszcze nie wygrałem. Mistrzostwa Europy mnie nie interesują na ten moment. Nic z tego nie ma, nikt się tym nie interesuje”.

Złota z Monachium wyjechała płotkarka Pia Skrzyszowska, która okazała się bezkonkurencyjna w biegu na 100 m przez płotki (12,53). Notabene na medal w tej konkurencji czekaliśmy… 40 lat. W 1982 roku płotkarską rywalizację na 100 m wygrała Lucyna Langer-Kałek.

21-letnią Pia to z pewnością wielka nadzieja polskiej królowej sportu, przed którą drzwi do światowej czołówki stoją otworem. Poza tym ktoś w końcu musi pobić rekord kraju Grażyny Rabsztyn, która czterdzieści dwa lata temu pobiegła 12,36.

W pogoni za ikoną

A propos długowiecznych rekordów, przez lata wydawało się, że wynik Ireny Szewińskiej w biegu na 400 m z Montrealu (1976) – 49,29 jest nie tylko poza możliwościami Polek, ale nawet poza granicami ich wyobraźni.

Wyniki uzyskiwane w tym roku przez Natalię Kaczmarek i Annę Kiełbasińską pokazały jednak, że wszystko jest możliwe. Nasze panie po twardej walce zdobyły odpowiednio srebrny i brązowy medal w biegu na jedno okrążenie.

Optymizmem napawają także osiągnięte przez sprinterki rezultaty. 49,94 i 50,29 to znak, że nad Wisłą przedstawicielki płci pięknej potrafią biegać na 400 m. Biorąc pod uwagę, że trzecia z Polek – Iga Baumgart-Witan również znalazła się w finale tej konkurencji, to przed sztafetą 4x400 m mogliśmy zakładać walkę o wszystko.

Ostatecznie Polki w składzie Kiełbasińska, Baumgart-Witan, Święty i Kaczmarek nie bez trudu wywalczyły srebrny medal. Wygrały Holenderki, które miały w swoim składzie supergwiazdę mistrzostw – Femke Bol (3 złote medale: 400 m, 400 m przez płotki i sztafeta 4x400 m).

Jeżeli jesteśmy przy multimedalistkach, to nie sposób nie wspomnieć o Annie Kiełbasińskiej, która pobiegła również w sztafecie 4x100 m. Pia Skrzyszowska, Marika Popowicz, Ewa Swoboda i wspomniana Kiełbasińska dość niespodziewanie zajęły 2. miejsce i ustanowiły rekord Polski, który od 21 sierpnia 2022 roku wynosi 42,61.

W ślady pań poszli panowie, których brązowy medal był jeszcze większym zaskoczeniem niż sukces sprinterek. Adrian Brzeziński, Przemysław Słowikowski, Patryk Wykrota i Dominik Kopeć uzyskali 38,15 (rekord kraju) i w nagrodę stanęli na najniższym stopniu podium.

Niespodzianki i pewniaki

Szczęśliwa Monachium opuszczała na pewno młociarka Różańska, która pod nieobecność Anity Włodarczyk uratowała honor kobiecych rzutów. Skądinąd srebrny medal sympatycznej Ewy, która rzuciła 72,12 był bodajże największą polską sensacją.

Swoje zrobiła Katarzyny Zdziebło, która 20 km przeszła w czasie 1:29,20 i jako druga minęła linię mety. Pani doktor maszerowała całkiem żwawo – w tempie 4:28/km.

Swoją drogą w naszym wypadku były to mistrzostwa kobiet. Charakterna Adrianna Sułek po czwartym miejscu w siedmioboju na mistrzostwach świata w Eugene pokazała, że niestraszny jest jej ból i zdrowotne dolegliwości. 6532 pkt. dały Adriannie srebrny medal i nadzieję na kolejne sukcesy w niedalekiej przyszłości.

„Do żywych” powróciły Anna Wielgosz i Sofia Ennaoui. Zmagające się z kontuzjami biegaczki na monachijskiej bieżni zrobiły prawdziwą furorę sięgając po brązowe medale w biegach na 800 i 1500 m.

O ile w przypadku Ennaoiu miejsca na podium byliśmy niemal pewni, to trzecie miejsce Wielgosz z wynikiem 1:59,87 należy uznać za wyjątkowo miłą niespodziankę.

Warmiński ślad w Monachium

Na monachijskim stadionie wystąpiło czterech reprezentantów Warmii i Mazur, a mówiąc ściślej olsztyńskiego AZS-u. Oprócz Aleksandry Lisowskiej byli to Karol Zalewski, Konrad Bukowiecki i Kacper Lewalski. Olsztynianie starowali ze zmiennym szczęściem.

Najlepszy polski czterystumetrowiec – Karol Zalewski w finale biegu na 400 m na niewygodnym pierwszym torze zajął 6. pozycję z czasem 45,62. Medal gwarantował wynik 45,17, który teoretycznie zdawał się być w zasięgu szybkobiegacza z Reszla. Karol pobiegł także w sztafecie 4x400 m, która rywalizację zakończyła na 9. pozycji.

Kulomiot Konrad Bukowiecki w Monachium bronił tytułu wicemistrza Europy. Aktualna forma zawodnika pozostawia jednak wiele do życzenia, dlatego 6. miejsce z rezultatem 20,74 należy uznać za przyzwoity wynik.

Brutalne zderzenie z dorosła lekkoatletyką zaliczył 19-letni Kacper Lewalski. Uzdolniony ośmiusetmetrowiec w swoim biegu eliminacyjnym zajął odległe 7. miejsce z wynikiem 1:48,43 i nie awansował do półfinału.

Lekkoatletyczne emocje przeszły do historii. Polacy pokazali, że poza skokami w Europie liczą nie niemalże we wszystkich konkurencjach. Można więc z optymizmem czekać na kolejne święta królowej sportu.
Michał Podolak

fot. PAP
fot. Aleksandra Lisowska zdobyła dla Polski złoty medal podczas pierwszego finału Mistrzostw Europy w lekkoatletyce

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5