Maestro z Toronto pamięta o Warmii

2022-07-25 07:45:00(ost. akt: 2022-07-25 07:55:26)
Podczas spotkania autorskiego w Oranżerii Kultury. Na zdjęciu dr Andrej Rozbicki w towarzystwie dr Hanny Zajączkiewicz

Podczas spotkania autorskiego w Oranżerii Kultury. Na zdjęciu dr Andrej Rozbicki w towarzystwie dr Hanny Zajączkiewicz

Autor zdjęcia: Materiały bohatera tekstu

Urodzony w Lidzbarku Warmińskim dyrygent dr Andrzej Rozbicki swoją miłość do muzyki okazał już w wieku trzech lat, kiedy bawiąc się w chowanego, znalazł kryjówkę w futerale na akordeon i tam… zasnął. Łatwo się domyśleć, jakie to wywołało poruszenie.
Czas spędzony w Lidzbarku Warmińskim artysta wspomina z ogromnym sentymentem. Sentyment ten przebija ze stronic jego książki biograficznej pod tytułem „Maestro z Toronto”, którą wydał w ubiegłym roku. Z Toronto, bo tam teraz mieszka, ale nie zapomina o ukochanej Warmii.

Kilka tygodni temu pan Andrzej miał w lidzbarskiej Miejskiej Bibliotece Pedagogicznej „Oranżeria Kultury” spotkanie autorskie. Przybyli na nie między innymi koledzy dyrygenta ze szkolnej ławy. Było wiele wspomnień i wzruszających chwil.

Andrzej Rozbicki w Lidzbarku Warmińskim się urodził i tutaj spędził dzieciństwo, chociaż jego rodzice nie pochodzą z Warmii. Oboje przyjechali, jak wielu innych po drugiej wojnie światowej, na „ziemie odzyskane”. Przybyli spod Warszawy.

Ojciec pana Andrzeja urodził się w Poświętnem pod Wołominem, a mama w Starej Wsi pod Otwockiem. Jednak spotkali się i pokochali w Lidzbarku Warmińskim i tutaj na świat przyszedł przyszły dyrygent, który, jak wspomina, wcale nie palił się do nauki w szkole muzycznej, wolał bowiem kopać piłkę.

— Na lekcje przychodziłem spocony i często utytłany w błocie — wspomina w swojej biografii. — Moja edukacja muzyczna zaczęła się więc od „lania po łapkach” i mycia mydłem, które leżało na końcu klawiatury.

Tak wyglądały pierwsze lekcje gry na fortepianie pana Andrzeja. Trzeba przyznać, że tato przyszłego dyrygenta odznaczył się niezwykłą cierpliwością i poświęceniem. Do ogniska muzycznego, które znajdowało się po drugiej stronie miasta, woził syna rowerem.

— Później jeździłem już sam — opowiada w biografii pan Andrzej. — Raz w tygodniu odbywały się próby orkiestry akordeonowej i wtedy musiałem wozić, przywiązany do ramy roweru, mój studwudziestobasowy akordeon firmy Weltmeister. W zimie natomiast ciągnąłem przez całe miasto instrument na sankach.

Trudno to sobie teraz wyobrazić w czasach wszechobecnych samochodów.
Wracając do wczesnego dzieciństwa pana Andrzeja, warto wyjaśnić, że zamiłowanie do muzyki nie wzięło się u niego znikąd.

Nieprzypadkowo bowiem w mieszkaniu rodziców znajdował się futerał od akordeonu, w którym to jako trzylatek ukrył się podczas zabawy w chowanego. Głowa rodziny — Henryk Rozbicki grywał na akordeonie i na skrzypcach.

Pan Andrzej wspomina, jak bardzo pracowity był jego tata. Pracował w zakładzie mleczarskim, a po pracy zajmował się hodowlą zwierząt (kurczaków i nutrii, na które panowała wówczas moda) i działką.

Rosły na niej między innymi owocowe drzewa i oczywiście warzywa. Rodzice ciężko pracowali, by uzbierać pieniądze na budowę domu, a dzieci pomagały, jak umiały. Pan Andrzej bywał także u brata mamy na wsi w pobliskim Stryjkowie. Tam miał swój pierwszy publiczny występ.

— W sobotnie wieczory we wsi odbywała się zabawa — wspomina na łamach biografii. — Grał zespół, zwykle trzyosobowy: akordeon, skrzypce i perkusja. Kiedy muzykanci mieli przerwę, dostawałem szansę zaprezentowania swoich umiejętności gry na akordeonie.

Kto by wtedy przypuszczał, jak wspaniale potoczy się kariera muzyczna, teraz doktora, Andrzeja Rozbickiego?

Z Lidzbarkiem Warmińskim rozstał się, kiedy rodzice postanowili wrócić w swoje rodzinne strony. Był to czas, kiedy pan Andrzej zaczynał naukę w szkole średniej. Najpierw chodził do Liceum Pedagogicznego w Warszawie, jednocześnie ucząc się w wieczorowej szkole muzycznej.

Później ukończył Akademię Muzyczną im. Fryderyka Chopina w Warszawie, gdzie studiował równolegle na dwóch wydziałach — pedagogicznym z dyrygenturą chóralną i instrumentalnym w klasie fagotu.

Już podczas studiów był bardzo aktywny. Nie odpuścił także po nich i nadal zaraża swoją energią innych. Pięknie wyraził się o panu Andrzeju znany krytyk muzyczny i popularyzator muzyki poważnej, zmarły w 2016 roku Bogusław Kaczyński: „Gdyby tak można było Andrzeja Rozbickiego sklonować i Andrzeja Rozbickiego sklonowanego wysłać w prezencie do różnych środowisk polonijnych na kuli ziemskiej, to wreszcie by Polacy mogli powiedzieć, że jesteśmy wspaniałym narodem, który potrafi światu pokazać swoją wielką kulturę… Andrzej Rozbicki pokazuje swoją pracą, że można, jeśli się chce. Potrafi zapalić grono ludzi, którzy współpracują z nim, potrafi zaprosić takie tłumy publiczności, która przychodzi na wszystkie jego koncerty”.

Tak też było w sierpniu 2018 roku w Lidzbarku Warmińskim, kiedy to odbył się Polsko-Amerykański Koncert Przyjaźni. Dr Andrzej Rozbicki dyrygował wówczas orkiestrą, która przyjechała z Waszyngtonu i zagrała dla ponad dwóch i pół tysiąca słuchaczy. Był to pamiętny koncert, który zorganizowano w odnowionym amfiteatrze miejskim. Był to również rok, w którym miasto obchodziło swoje 710. urodziny.

Mieszkańcy Lidzbarka Warmińskiego doskonale go pamiętają i bardzo lubią pana Andrzeja, nic więc dziwnego, że spotkanie autorskie z nim, które odbyło się w czerwcu, także cieszyło się powodzeniem.

Dr Andrzej Rozbicki stopień doktora sztuk muzycznych w dyscyplinie artystycznej: dyrygentura uzyskał w 2007 roku w Akademii Muzycznej im. Krzysztofa Pendereckiego w Krakowie.

Mieszka w Kanadzie. Pojechał tam już w 1985 roku i od tamtej chwili pracuje w kanadyjskich szkołach. Poza tym, jak wspomniał Bogusław Kaczyński, popularyzuje polską muzykę i kulturę.

Między innymi prowadził z wielkimi sukcesami polskie chóry. Od 1994 roku pracuje nieprzerwanie założona przez niego Celebrity Symphony Orchestra w Toronto. O jego działalności można napisać dużo. Miejsca by nie starczyło. Nic więc dziwnego, ze jego biografia ma niemal 300 stron.
lub

Autorka korzystała z autobiografii "Maestro z Toronto" pod redakcją Kai Cyganik

Polsko-Amerykański Koncert Przyjaźni w lidzbarskim amfiteatrze
Mariola Adela Karpowicz

Polsko-Amerykański Koncert Przyjaźni w lidzbarskim amfiteatrze

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5