Igła z nitką zmienia mój nastrój

2022-04-16 08:00:00(ost. akt: 2022-04-16 08:11:10)

Autor zdjęcia: Ewa Lubińska

Żaden kawałek szmatki się tu nie zmarnuje. — Moje szycie gałgankowe, to nie tylko terapia dla mnie, ale też działanie proekologiczne — mówi Małgorzata Owsińska z Lidzbarka Warmińskiego, którą spotkaliśmy na wielkanocnym jarmarku.
Po raz pierwszy Małgorzata odważyła się pokazać na przedświątecznym jarmarku w Lidzbarku Warmińskim swoje dzieła "spod igły". Na straganie ustawiła kolorowe koguciki i kurki, ale szyje nie tylko to.

— Można powiedzieć, że szyłam od zawsze — mówi. — Już w podstawówce, kiedy miałam osiem lat, moja nauczycielka pani Krystyna Pachałko, którą bardzo lubiłam, pokazała mi jak uszyć kosmetyczkę. Później podglądałam panią Krystynę Tarnacką. Już wtedy przyjaźniłam się z jej córką Gosią. Przychodziłam do nich i miałam okazję oglądać piękne dzieła pani Krystyny, która teraz uczy haftu warmińskiego. Byłam pod wrażeniem jej pracy. Wyszywała, ale robiła też między innymi maskotki. Bardzo lubię rękodzieło.

Małgorzata Owsińska jest samoukiem. Nigdy nie uczyła się krawiectwa, nie zrobiła żadnego kursu rękodzielnictwa, ani nie brała udziału w warsztatach. Szyje intuicyjnie. Pamięta, jakie wrażenie robiła na niej, już dorosłej, maszyna do szycia babci jej ówczesnego chłopaka Andrzeja.

— To był taki piękny stary Singer — wspomina. — Pozwolono mi do niej usiąść. Byłam zaintrygowana tą maszyną. Na tym Singerze uczyłam się pierwszych ściegów maszynowych.

Początkowo Małgorzata szyła różne rzeczy z gałganków dla siebie, były to między innymi wspomniane kosmetyczki, małe torebki i większe torby. Później robiła podobne gałgankowe dzieła także na prezenty dla przyjaciół i znajomych.

Przyszedł czas na maskotki: lalki, misie, kotki, liski — to już na zamówienia znajomych dla ich dzieci. Z czasem przyjaciele prosili także o coś co kojarzy się ze świętami, na przykład przed Bożym Narodzeniem Małgorzata szyje Mikołaje, czy choinki, a przed Wielkanocą kolorowe kurki i zające. Takie właśnie pokazała na tegorocznym jarmarku wielkanocnym w Lidzbarku Warmińskim.

Nigdy jednak nie robiła z tego źródła dochodu, nie założyła działalności, bo szyje przede wszystkim dla przyjemności.

— To jest dla mnie terapia — opowiada Małgorzata. — Kiedy nie radzę sobie z myślami, biorę igłę i nitkę, szmatki i natychmiast zmienia mi się nastrój. Złe myśli odpływają, a z moich rąk wychodzi kolejny przedmiot, który daje radość nie tylko mnie, czasem też komuś do kogo trafia.

To co jest ważne dla Małgorzaty, to pochodzenie materiałów. Nie kupuje tkanin na metry, tylko zwykłe ścinki.

— To przemyślane działanie proekologiczne — wyjaśnia. — Kupuję resztki z tapicerni, albo od krawcowych. Kiedyś mi się udało, dostałam mnóstwo ścinek z zakładu krawieckiego, który przeniósł się do innego miasta. To był istny armagedon w mojej kawalerce. Ścinki były niemal wszędzie, na półkach, w szufladach, nawet w skrzyni kanapy na pościel. Ale byłam przeszczęśliwa.

Uwielbiam robić coś z niczego. Jedna z moich koleżanek powiedziała kiedyś: "Gosia, tobie jakby kupić całą belę jedwabiu, to byś pewnie ją położyła w kąt i tak by leżała i nadal robiłabyś te cudeńka z resztek". I ma w stu procentach rację. Bo mnie najbardziej przyciągają właśnie te skrawki materiału. Biorę taki i myślę sobie "co też z niego można zrobić?" On ma już przecież określony kształt, który działa na moją wyobraźnię i pobudza kreatywność. To jest dla mnie najciekawsze.

Małgorzata chętnie korzysta też ze sklepów z używaną odzieżą, które są nie tylko proekologiczne, ale też stanowią skarbnicę tkanin. Kiedyś zbierała bandamki z takich sklepów.

— W końcu miałam ich tyle, że uszyłam z nich kolorową, patchworkową pościel — mówi Małgorzata Owsińska. — Niestety, już jej nie mam. Jednak uzbierałam znowu trochę bandamek, więc zapewne powstanie kolejna. Mam nadzieję, że będzie równie ładna.

Szycie z resztek tkanin nie jest czymś nowym, ale zostało na pewien czas zapomniane. Kiedyś było koniecznością. Okresy biedy powodowały, że wykorzystywano resztki tkanin, np. do szycia zabawek dla dzieci.

O lalce gałgankowej pisała Janina Porazińska: "Ta laleczka gałgankowa / Wciąż się Jagnie gdzieści chowa. / To w popielnik wejdzie cicho, / Jakie ją tam niesie licho? To z kogutkiem tym z odpustu, Gwarzy cicho w kupie chrustu...".

Jak widać moda gałgankowa wraca do łask. Raczej nie z biedy — można kupić tanie zabawki, torby, czy odzież — ale z dbałości o naszą planetę. Dla Małgorzaty Owsińskiej to także źródło natchnienia, ćwiczenie kreatywności, a przede wszystkim sposób na stres, relaks, odwrócenie myśli od problemów, a tych jak wiemy w życiu nie brakuje.

Przy okazji powstają piękne, niepowtarzalne rękodzieła, w których drzemie dużo pozytywnej energii, bo Małgorzata wkłada w nie całe swoje serce. Nie sposób się nie uśmiechnąć na widok tych cudeniek.
Ewa Lubińska

Małgorzata Owsińska



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5