Wirus a zwierzęta

2020-05-07 08:20:00(ost. akt: 2020-05-07 08:28:32)
Barbara Kułdo

Barbara Kułdo

Autor zdjęcia: album prywatny

Barbara Kułdo, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, mimo stanu pandemii nie przerywa swojej pracy na rzecz braci mniejszych. Wie, że teraz jest nawet bardziej potrzebna.
Zapytaliśmy panią Barbarę o to, jak w czasie epidemii koronawirusa radzą sobie inspektorzy i jakie interwencje podejmują.
— Mimo panującej zarazy my, inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce, musimy reagować na zło, które dzieje się zwierzęciu — opowiada Barbara Kułdo. — W połowie kwietnia otrzymaliśmy prośbę mieszkanki jednej z podlidzbarskich wsi o interwencję w celu sprawdzenia okoliczności dziwnego zachowywania się owczarka niemieckiego, który przebywa w szopie po sąsiedzku z budynkami gospodarczymi należącymi do niej. Według relacji: "pies chwieje się na łapach, jest nieprzytomny, nie reaguje na otoczenie", a przybyła weterynarz stwierdziła ślepotę spowodowaną najprawdopodobniej urazem. Kiedy zjawiliśmy się w asyście policjantów piesek już nie żył. Należy podkreślić, że właściciel zwierzęcia i osoba, która nas zawiadomiła o zdarzeniu to rodzina, która żyje w dużym konflikcie. Podczas interwencji rodzina wzajemnie się obarczała winą za śmierć psa. Jedni mówili, że zmarł z powodu podania trucizny, drudzy — że przez cios zadany kołkiem. Sprawą zajęła się policja kryminalna, ciało zwierzęcia zabezpieczono w celu przeprowadzenia sekcji zwłok. Sprawa najprawdopodobniej znajdzie swój finał przed sądem, gdzie wystąpimy jako strona pokrzywdzona.
Drugą, także przykra sprawa, ale o innym charakterze, to prośba mieszkanki wsi o zabranie dwóch psów, których, ze względu na trudności finansowe, nie może karmić. Na miejscu okazało się, że oprócz wymienionych dwóch piesków jest jeszcze dwa, w tym duża szczenna suka. W tym przypadku mogliśmy tylko zaopatrzyć zwierzęta w karmę, podać do ogólnej wiadomości na portalu społecznościowym o adopcji Gabi i Piszczocha i cierpliwie czekać na odzew internautów. Natomiast szczenna Sonia, po oszczenieniu się, będzie musiała być poddana sterylizacji. Rodzina rzeczywiście zmaga się z problemami materialnymi, więc zastanawiamy się, kto pokryje koszty zabiegu.

Ludzie często pytają nas, dlaczego od razu nie zabraliśmy zwierząt, których chcą się właściciele pozbyć. Naszym prawnym obowiązkiem jest zabranie zwierzęcia w momencie zagrożenia jego zdrowia lub życia. Zwierzęta, które de facto posiadają właścicieli, nie podlegają zabezpieczeniu w sytuacji, kiedy brakuje im karmy. Możemy wspomagać czworonogi i dostarczać, w miarę możliwości, im żywność. W tym przypadku ewidentnie rodzina przygarnia zbyt wiele zwierząt, ponad swoje materialne możliwości. Nie prowadzimy schroniska, brakuje też chętnych do użyczenia tzw. domu tymczasowego, zaś gminy nie dysponują na ogół odpowiednimi przytuliskami i to jest problem, z którym borykamy się na co dzień — kończy pani Barbara.


Barbara Kułdo, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami



Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl



2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5