Maseczka nie ukryje szczęścia

2020-05-06 10:00:00(ost. akt: 2020-05-06 10:03:26)

Autor zdjęcia: Paulina Zdanowicz "Moja Bajka"

Ślub w maseczkach ochronnych?! A dlaczego nie? Żadnych wątpliwości nie mieli Beata i Andrzej Góralewscy. — Nie żałujemy, że nie było wielkiej ceremonii i tak planowaliśmy kameralną. Nie to jest dla nas najważniejsze — mówi młoda para.
Poznali się na parapetówce u wspólnej koleżanki w Olsztynie, mimo że oboje mieszkali w Lidzbarku Warmińskim.
— Żeby było zabawniej — na tym samym osiedlu. Dzieliły nas dosłownie dwa bloki, a nie znaliśmy się — wspomina pani Beata.
Oboje chodzili do tej samej pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 4, ale dzieliła ich różnica wieku.
— Cztery lata. W podstawówce to sporo — śmieje się młoda małżonka.
Wybrali różne szkoły średnie. Pani Beata trafiła do liceum ogólnokształcącego, nazywanego w Lidzbarku Warmińskim od patrona szkoły "Jagiellonką", a pan Andrzej do Zespołu Szkół Zawodowych przy ul. Orła Białego. Oboje kontynuowali studia w Olsztynie na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Pan Andrzej studiował i pracował jednocześnie. To wtedy właśnie jedna z jego koleżanek wynajęła stancję, a on pomagał jej przy przeprowadzce.
— No i później zaprosiła mnie do siebie na taką skromną parapetówkę — wspomina Andrzej Góralewski.
— I tam byłam też ja — dodaje pani Beata. — Łącznie było nas może z sześć osób.
Drugie spotkanie odbyli we trójkę już w Lidzbarku Warmińskim, bo ich koleżanka, tak jak pani Beata i pan Andrzej, pochodziła z tego samego miasta.
— Spodobaliśmy się sobie i trzecie spotkanie można uznać za randkę — mówi mąż.

Aż trudno uwierzyć, ale było to już dziewięć lat temu.

— Mieszkamy razem od siedmiu lat — mówią małżonkowie. — Ślub był więc jedynie potwierdzeniem naszego związku, a nie impulsem.
Państwo Góralewscy dobrze przemyśleli swoją decyzję. Dokumenty do Urzędu Stanu Cywilnego w Lidzbarku Warmińskim złożyli już w styczniu.
— Kiedy składaliśmy papiery, nie było nic słychać o koronawirusie, nie wspominając o pandemii — opowiada pan Andrzej. — Nie planowaliśmy dużego wesela, raczej skromną uroczystość z obiadem wśród najbliższych, ale nie spodziewaliśmy się, że nasza rzeczywistość tak szybko się zmieni. Kiedy weszły obostrzenia i obowiązek noszenia maseczek ochronnych, przez moment zastanawialiśmy się, czy rzeczywiście nie przełożyć ślubu. Jednak stwierdziliśmy, że w zasadzie nie wiadomo, kiedy to wszystko się skończy i jak dalej potoczy się życie. Stwierdziliśmy, że nie ma na co czekać. I tak czekaliśmy długo, bo przecież jesteśmy razem od dziewięciu lat.

— Rodzina podeszła do tego ze zrozumieniem — dodaje pani Beata. — Zresztą wszyscy wiedzą, że staramy się żyć po swojemu i akceptują to.
Ślub Beaty i Andrzeja Góralewskich był, jak dotąd, jedynym w czasach obostrzeń w lidzbarskim USC.
— Przyszli małżonkowie, którzy planowali śluby w marcu, kwietniu i maju przekładają terminy na późniejsze — opowiada Monika Adamek, kierownik USC w Lidzbarku Warmińskim. — Natomiast tych zaplanowanych na czerwiec jeszcze nikt nie zmienił. Dzwonią do nas, pytają, co im radzimy. Daty ślubów są na ogół najbardziej uzależnione od tego, czy i kiedy zostaną otwarte lokale gastronomiczne, w których mają się odbyć przyjęcia weselne.

A jak przebiegał ślub w maseczkach?

— Z zachowaniem zasad bezpieczeństwa — kontynuuje kierownik USC. — Zamknęliśmy urząd. Najpierw dezynfekcja dłoni, a dopiero później ceremonia. Na naszej niewielkiej sali byli oczywiście państwo młodzi, dwoje świadków, fotograf i ja. Młodzi złożyli przysięgę małżeńską, włożyli obrączki. Gratulacje składaliśmy z zachowaniem odległości, a toastu nie było. To nowe doświadczenie także dla mnie.
— Pierwszy raz miałam okazje fotografować ślub w takich okolicznościach — opowiada fotograf Paulina Zdanowicz. — Największym utrudnieniem była oczywiście maseczka, którą dla bezpieczeństwa nas wszystkich miałam podczas ceremonii. Zdarzało się, że wizjer w aparacie parował, jak wielu ludziom okulary, ale nie takie niedogodności już się pojawiały podczas pracy fotografa. Nie wyobrażałam sobie odmówić parze, której kibicuję od wielu lat i dawno już obiecałam im wykonanie tych kilku kadrów podczas uroczystości. Na szczęście w Lidzbarku Warmińskim nie zarejestrowano żadnego przypadku choroby, co ułatwiało podjęcie decyzji. Dla mnie to był powrót do realizacji pasji po przerwie związanej z ogólną sytuacją, dawka pozytywnej energii. A para młoda, nawet w maseczkach, prezentowała się tego dnia przepięknie. Ich radości i miłości na pewno maseczki nie były w stanie przysłonić.

To że na sali nie było najbliższych nie znaczy wcale, że nie mogli obserwować ceremonii.

— Dosłownie w ostatniej chwili postanowiliśmy zrobić relację na skypie — opowiada Beata Funik-Góralewska. — Przebiegała bez zakłóceń, więc kto chciał i mógł, obejrzał nasz ślub.

— Może na pierwszą rocznicę zrobimy przyjęcie dla najbliższych, bo na razie nie ma takiej możliwości — dodaje pan Andrzej.
Młodzi małżonkowie nie żałują tego, że ich ślub przebiegał tak nietypowo.
— Na pewno wszyscy w rodzinie go zapamiętają — śmieją się państwo Góralewscy.

Na zdjęciach ślubnych także widać tę radość. Szczęścia maseczka nie ukryje.

Ewa Lubińska


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5