Kochała Warmię i jej mieszkańców

2018-07-23 12:00:00(ost. akt: 2018-07-23 15:16:23)
Teresa Czernik i Ewa Lubińska

Teresa Czernik i Ewa Lubińska

Autor zdjęcia: Mariola Adela Karpowicz

Teresa Czernik to jedna z bohaterek książki "Są tacy Warmiacy". Na Warmię przyjechała 24 lata temu, by uratować piękny ale bardzo zniszczony dworek w Gajlitach. Nie ma już, niestety, Jej wśród nas. Zmarła 15 lipca po ciężkiej chorobie.
Pani Teresa zapisała się w sercach mieszkańców nie tylko Gajlit (całe Gajlity to w zasadzie tylko dworek) ale też pobliskich Suryt, czy Blanek.

W swoim ogrodzie organizowała wieczory świętojańskie, spotkania, grille i ogniska, na które chętnie przybywali sąsiedzi, znajomi i przyjaciele. Bywały też radosne noce Sylwestrowe i wiele innych świątecznych wydarzeń. Dworek żył i przyciągał, dzięki gościnności jej gospodyni. Jak tu trafiła? Jak wspominała w mojej książce "Są tacy Warmiacy" — szukała miejsca z dala od zgiełku, chaosu i hałasu.

Przez wiele lat pani Teresa mieszkała w Warszawie i poczuła zwyczajne zmęczenie, ale też tęsknotę za drzewami, krzewami, czasem, który płynie inaczej. Jak twierdziła — nie wolniej, ale inaczej.

— Tutaj na Warmii wiemy, która jest godzina, jaki to dzień tygodnia, ale nie pamiętamy, który to rok, dlatego mawiam, że czas tu nie płynie wolniej, tylko inaczej — zwierzała się gospodyni dworku w Gajlitach. — Pamiętam, że kiedy tu zamieszkaliśmy, zdziwiło mnie, gdy podczas rozmów tutejsi mieszkańcy, kiedy coś wspominali, nie mogli sobie przypomnieć, w którym to było roku. Pamiętali porę roku, dzień tygodnia, ale nie rok. Teraz i ja nie liczę lat.

Pani Teresa wychowała się w Podkowie Leśnej.
— Bardzo to miejsce kochałam — opowiadała. — Kiedy wybudowano tam kościół, byłam pierwszym ochrzczonym w nim dzieckiem. Jednak w 1956 roku wyprowadziliśmy się do Warszawy. Zamieszkaliśmy na Bielanach. Kiedy pojawiła się nadzieja na odzyskanie majątków zabużańskich, pomyśleliśmy z mężem, że może uda nam się za odszkodowanie kupić jakiś dom na wsi, w pięknym miejscu. Rodzina męża miała duży majątek pod Lwowem. Tęskniłam za Podkową, która miała klimat wsi, a nie wielkiego miasta. Poza tym mąż zaczął poważnie chorować na serce i doszłam do wniosku, że skoro zbliża się emerytura, to nic nie stoi na przeszkodzie żeby się przeprowadzić, a mężowi na pewnie będzie o wiele lepiej na prowincji, w ciszy, spokoju, wśród zieleni. Szukaliśmy najpierw w bydgoskim, gdzie moja rodzina miała kiedyś spory majątek, ale nie udało nam się niczego znaleźć. Posiadłości były albo zbyt drogie, albo nam się nie podobały.

Aż pewnego dnia państwo Czernikowie dowiedzieli się o dworku w Gajlitach. Wiedzieli, że jest w fatalnym stanie, ale kiedy tu przyjechali, zauroczyła ich okolica. Piękne miejsce na ogród, jezioro tuż przy domu, malownicze okolice.

— Zdecydowaliśmy się na kupno, tylko dla tych widoków, ciszy, zieleni, pięknego jeziora Blanki — wspominała pani Teresa. — Okazało się też, że mieszkają tu cudowni ludzie. Nasi sąsiedzi zasługują na tysiąc medali. Wspaniale nas przyjęli. Oczywiście był czas kiedy się nam przyglądano, ale kiedy któregoś dnia na spotkaniu przed wyborami sołtysa usłyszałam, że ja nie jestem warszawianką, ale swoją – wzruszyłam się.

Państwo Czernikowie kupili dworek z przyległym terenem w 1994 roku. Wymagał ogromnych nakładów sił i pieniędzy, których specjalnie dużo nie mieli. Powoli jednak przywracali blask zabytku. W 1995 roku małżonkowie urządzili jakoś dwa pokoje, żeby można było mieszkać i powoli remontować dworek. W Gajlitach właściwie zamieszkała wówczas tylko pani Teresa, bo jej małżonek nadal prowadził firmę w Warszawie i utrzymywał ich mieszkanie.

— To nie był zły czas — opowiadała pani Teresa. — Wiele się nauczyłam, musiałam między innymi opanować podstawową wiedzę z zakresu budownictwa. Byłam dumna z tego, że daję sobie radę. Cały rok mieszkałam sama w dworku i czułam się znakomicie. Są miejsca, w których nie czuję się dobrze, ale tutaj jest inaczej. Każdy to potwierdza. Ten dworek ma dobrą energię, dobrą duszę.

Pracy było dużo, między innymi trzeba było zburzyć jedną ze ścian, wstawić okna, drzwi — nie wszystkie były. Jedyne całe okno w salonie było pokryte czarnym pyłem.

Remont ułatwił fakt, że do państwa Czerników dworku zgłosili się przedwojenni właściciele dworku.

Najpierw przyjechała córka byłych właścicieli Ingrid, która teraz mieszka w USA. Później w Gajlitach gościł jej brat z córkami, którym pokazał dawny majątek rodzinny.

— Cieszyli się że ktoś kupił ten dworek i chce go uratować przed ruiną. Dzięki tym kontaktom łatwiej nam było odtworzyć wygląd domu. Pozwolili mi zrobić kopie starych zdjęć, na których widać między innymi umeblowanie salonu, front dworku.

Pani Ingrid po odwiedzinach napisała artykuł do amerykańskiego czasopisma na temat majątku i tego spotkania.

Pani Teresa opowiedziała gościowi historię swojej rodziny i rodziny mojego męża. Pani Ingrid wysłuchała jej i powiedziała: „Wiesz co? Tobie się ten dworek należy”.

Teresa Czernik zakochała się w Warmii. W jej przyrodzie i mieszkańcach, dlatego chętnie przyjmowała gości, obdarowując ich nie tylko specjałami swojej kuchni, ale przede wszystkim dobrą energia, życzliwością i zwyczajną przyjaźnią.

Zapytana o to, czy nie żałuję przeprowadzki z Warszawy do Gajlit odpowiedziała:
— Nigdy nie żałowałam tego, że kupiliśmy ten dworek. Tutaj jest inaczej niż w dużych miastach. Podoba mi się to, że wszyscy się znamy. Kiedy jadę samochodem, co chwila ktoś macha, uśmiecha się pozdrawia serdecznie. Do sklepu można pójść bez portfela. „Zapłaci pani później” słyszę i cieszy mnie to zaufanie.

Mieszkańcy pożegnali panią Teresę w ostatnią sobotę 21 lipca. Nabożeństwo żałobne odbyło się w kościele Świętego Wawrzyńca w Kochanówce. Urna z Jej prochami została złożona w grobie rodzinnym na cmentarzu komunalnym w Warszawie.
lub

Teresa Czernik

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. gość #2542025 | 159.205.*.* 23 lip 2018 17:19

    Pożegnaliśmy więc dobrego ducha tego pięknego miejsca. Oby inny dobry duch tam zamieszkał.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5