Taka miłość się nie zdarza, a jednak...

2018-03-01 10:24:36(ost. akt: 2018-03-01 10:35:39)
Fot.—Spotkanie autorki książki Marioli Pryzwan z Ireną Jarocką w 2001 roku

Fot.—Spotkanie autorki książki Marioli Pryzwan z Ireną Jarocką w 2001 roku

Autor zdjęcia: Fot. Rafał Podraza

Została najpiękniejszym motylem polskiej piosenki. Irenę Jarocką jako gwiazdę estrady pokochały miliony. Z Mariolą Pryzwan, autorką książki „Nie wrócą te lata. Autobiografia i listy do męża”, rozmawia Katarzyna Janków-Mazurkiewicz.
— Pisze pani: Irena Jarocka — jedna z najjaśniejszych gwiazd polskiej estrady. A co panią w niej fascynuje?
— Prawda, którą przekazywała w piosenkach i w swoim życiu. Serdeczność i radość, którą miała w sobie. Wielkie ciepło, które z niej biło, czego sama doświadczyłam. W jej podejściu do drugiego człowieka nie było sztuczności, nie było fałszu. W każdym starała się znaleźć dobro. Pomagała, wybaczała, tłumaczyła… Była otwarta na ludzi. Szczera, pełna wdzięku, przy tym wrażliwa, delikatna i wyrozumiała. No i ten piękny głos o ciepłej oryginalnej barwie.
— Książka „Nie wrócą te lata” to autobiografia piosenkarki oraz listy do jej drugiego męża — Michała Sobolewskiego. Które z materiałów było zdobyć najtrudniej?

— Jej mąż, Michał Sobolewski, zaproponował mi opracowanie autobiografii żony, bo bardzo mu zależało na tym, aby ukazała się w takim kształcie, w jakim napisała ją Irena Jarocka. Wywiad rzeka z artystką, który przeprowadziła Magdalena Walusiak „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej” sprzed dziesięciu lat, powstał w oparciu o wspomnienia piosenkarki, ale to nie było to. A kopie listów Ireny Jarockiej Michał Sobolewski przekazał mi już trzy lata temu, gdy zaczynałam pracę nad książką jej poświęconą. Chciał, bym lepiej ją poznała i zrozumiała. Niczego więc nie musiałam zdobywać.

— Czy było coś, co panią zaskoczyło?
— Nie. Gdy przystępowałam do opracowywania autobiografii i listów Ireny Jarockiej miałam już w swoim dorobku książkę poświęconą piosenkarce „Wymyśliłam cię. Irena Jarocka we wspomnieniach”. Dobrze znałam jej życie i karierę. No i znałam listy do Michała Sobolewskiego.

— Czy niektóre listy były zbyt intymne, żeby je opublikować?
— Fragmenty listów tak, dlatego nie ma ich w książce. Michał Sobolewski zgodził się na opublikowanie wszystkich, które zostawiłam. Na początku usunął cztery dotyczące trudnego pobytu jego żony w klubie w Gent w Belgii, ale kiedy zorientował się, że Irena cytuje fragment jednego z nich w autobiografii — przywrócił je.

Wielbiciele i sympatycy piosenkarki powinni być mu wdzięczni, że pozwolił im wejść do prywatnego życia ich gwiazdy. Jak mówił „Zdecydowałem się opublikować listy Ireny, żeby uzupełnić jej autobiografię i pokazać, jakim była pięknym i wspaniałomyślnym człowiekiem. Jak kochała najbliższą rodzinę i dbała o dalszą. Uwypuklić, czym dla niej było śpiewanie i w jaki sposób śpiewanie wplatało się w jej codzienne życie, gdy koncertowała i podróżowała po świecie”.
— Ale nie byłoby tej książki, gdyby nie Michał Sobolewski. Gdyby nie jego zgoda, ta publikacja nigdy nie ujrzałaby światła dziennego?

— Oczywiście to dzięki Michałowi Sobolewskiemu możemy poznać wiele osobistych historii z życia Ireny Jarockiej. Gdyby nie on, nie byłoby tej książki — nie tylko listów, także autobiografii.
— Był surowym recenzentem?
— Wyrozumiałym. Jego pomoc w czasie pracy nad książką była nieoceniona. Taka współpraca z najbliższymi osoby, której poświęca się książkę jest marzeniem każdego biografa. Kiedy powstawała książka „Nie wrócą te lata” i wcześniejsza „Wymyśliłam cię”, Michał Sobolewski służył mi pomocą, radą i dobrym słowem zawsze, ilekroć tego potrzebowałam.
— Mają państwo ze sobą kontakt?

— Cały czas. Gdy Michał Sobolewski przyjeżdża do Polski, a mieszka w Stanach Zjednoczonych, spotykamy się często, telefonujemy do siebie. Kiedy jest w Ameryce, porozumiewamy się głównie e-mailowo. Znamy się od trzech lat i tyle samo lat przyjaźnimy się. To wspaniały człowiek. Wciąż bardzo kocha żonę, mimo że nie ma jej z nami już sześć lat. Nie dziwię się Irenie Jarockiej, że był miłością jej życia. Spędzili razem trzydzieści pięć lat.
— I dzięki pani poznajemy ją bliżej. To właśnie pani zleciła opracowanie autobiografii. Jaką była osobą?

— Tak, to właśnie Irena Jarocka chciała, żebym zredagowała jej wspomnienia. Autobiografia jednak nie ukazała się, tylko wywiad rzeka, o którym mówiłam wcześniej. Teraz, po kilkunastu latach, mogłam spełnić prośbę piosenkarki i jestem z tego powodu szczęśliwa. Żałuję, że zbyt słabo znałam Irenę Jarocką, ale nawet z tych krótkich spotkań został mi w pamięci obraz niezwykle ciepłego i wrażliwego człowieka. Ona była zwyczajnie dobra.

— Miała w życiu dwa priorytety: rodzinę i śpiew. Mówiła, że „najszczęśliwszy jest człowiek, który może żyć swoimi pasjami”. Pani pasją jest pisanie biografii?
— Tak. Mam to szczęście, że mogę żyć swoją największą pasją, czyli pisaniem biografii. Zgłębianiem życia oraz twórczości bądź kariery bohaterów moich książek.
— Co było największą trudnością w przygotowaniu historii Ireny Jarockiej?
— Nie było żadnych trudności, choć może to wydawać się mało prawdopodobne.
— Denerwowało ją, że na zawsze przylgnęła do niej piosenka „Motylem jestem”, czy też miała dystans?

— Miała dystans do siebie i do wykonywanego zawodu, który zresztą bardzo kochała. Zdawała sobie sprawę, że piosenka „Motylem jestem” dla wielu słuchaczy stała się wizytówką artystki. Nie walczyła z tym, nie narzekała. Została „najpiękniejszym motylem polskiej piosenki”. To rzeczywiście wielki przebój. Nic dziwnego, że przed laty Jerzy Gruza wykorzystał go w swoim filmie, w którym Jarocka zagrała piosenkarkę — „Motylem jestem, czyli romans 40-latka”. Także przywoływany już w tej rozmowie wywiad rzeka z artystką zatytułowano „Motylem jestem, czyli piosenka o mnie samej”. Bardziej jednak niż z „Motylem jestem” Irena Jarocka kojarzona jest z superprzebojem „Odpływają kawiarenki”.

— Kiedy je śpiewała, kochała ją publiczność, ale ona szczęście w miłości znalazła dopiero po tym, jak związała się z Michałem Sobolewskim. Nie bez powodu w maju 2008 roku powstał film dokumentalny o tytule „Taka miłość się nie zdarza”. Jaka to była miłość? Na czym polegała jej wyjątkowość?
— To pytanie bardziej do Michała Sobolewskiego niż do mnie. Irena stała się centrum jego świata. Nazwał ją SEWN – południe (ang. South), wschód (ang. East), zachód (ang. West), północ (ang. North). Tak też Irena Jarocka podpisywała się w listach do męża.

Do końca życia powtarzała, że Michał jest tą drugą połówką jabłka. Różnili się, ale potrafili dostosować życie do potrzeb drugiej osoby. Oboje byli wyrozumiali. Zakochani w sobie cały czas. Mieli wspólną pasję – podróże. Świetnie się czuli w swoim towarzystwie. Jedno nie wtrącało się do życia zawodowego drugiego. Michał Sobolewski dawał całkowitą swobodę Irenie Jarockiej piosenkarce. Kochał ją nie za to, jaką była piosenkarką, lecz jakim była człowiekiem.

— Czy pisząc biografie, musi pani lubić swoich bohaterów?
— Muszę, inaczej sobie nie wyobrażam wchodzenia w ich życie na wiele miesięcy. Gdy gromadzę materiały o nich, zdobywam kolejne informacje, uzupełniam ikonografię, stają mi się coraz bliżsi. Stają się częścią mojego życia.
— Jakie uczucia zostały w pani, kiedy zakończyła się praca nad biografią Ireny Jarockiej?

— Przede wszystkim radość, że praca skończona i czytelnicy będą mogli poznać fascynujące życie Ireny Jarockiej. A także satysfakcja, że zrobiłam coś dla zachowania pamięci o piosenkarce.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz
k.jankow@naszolsztyniak.pl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5