Mazury według... Jerzego

2018-02-21 08:55:49(ost. akt: 2018-02-21 09:06:04)
Fot. Wirtualny spacer po dawnym Węgorzewie cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców

Fot. Wirtualny spacer po dawnym Węgorzewie cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców

Autor zdjęcia: Fot Monika Kacprzak

Strona doktora Jerzego Łapo ma coraz więcej fanów. O potrzebie szukania korzeni, własnej tożsamości i promowaniu historii regionu rozmawiamy z... dr. Jerzym Łapo, węgorzewskim historykiem, archeologiem, etnografem i kulturoznawcą.
— W pańskich wpisach nie brakuje humoru, a sądząc po zdjęciu profilowym również dystansu do siebie. Czy nieszablonowość przyświecała tworzeniu strony „Mazury według Jerzego”?
— Hmmm, czy strona „Mazury według Jerzego” jest nieszablonowa? Szukam takich sposobów popularyzacji wiedzy, które byłyby atrakcyjne dla internautów. Ale nie tylko dla miłośników regionu, lecz także „zwykłych” mieszkańców Mazur, którzy na co dzień nie interesują się historią.

Zdaję sobie sprawę z tego, że historia w podręcznikach szkolnych w starszych klasach jest często podawana w sposób bardzo nużący. Zresztą w podręcznikach próżno szukać wiedzy o przeszłości naszego własnego podwórka. Nauczanie regionalizmu w szkołach praktycznie nie istnieje.

— Pamiętam gdy podczas jednej z naszych rozmów powiedział pan, że ma specyficzne poczucie humoru. Mam wrażenie, że to właśnie ono przyciąga coraz więcej obserwujących. Nieustannie udowadnia pan, że przeszłość skrywa wiele zabawnych historii.
— Dystans do samego siebie, a także do dziedzin wiedzy, którymi się zajmuję, pozwala lepiej rozumieć przeszłość, a także łatwiej ją popularyzować. Wbrew pozorom, mazurski świat czasami niewiele się zmienił mimo upływu dziesięcioleci.

Studiując gazety sprzed ponad stu lat, można się dowiedzieć m.in. o zmieniających się przepisach emerytalnych, terminach komisji wojskowych czy walkach partii politycznych. Jest wiele historyjek, które z naszej perspektywy są komiczne, ale są też opowieści o krzywoprzysięstwach, defraudacjach czy morderstwach.

— Czym się pan kierował, zakładając swoją stronę?
— Cel to popularyzacja historii i kultury Mazur. Zadaniem strony jest także dostarczanie informacji o współczesnych działaniach na rzecz lokalnego dziedzictwa kulturowego. Tego typu działania obejmujące całe Mazury prowadziłem już od dłuższego czasu, ale w pewnym momencie stało się tak, że zabrakło miejsca, gdzie mógłbym je publikować. Zdecydowałem się na założenie prywatnej „strony regionalnej” na Facebooku.

— Jakie informacje znajdziemy na „Mazurach według Jerzego”?
— Jest tu trochę z historii, archeologii i etnografii. Internauta natknie się na stronie na informacje o życiu codziennym i niecodziennym z obszaru od Ostródy i Działdowa po Ełk i Olecko i od Węgorzewa i Gołdapi po Białą Piską i Wielbark. Są tutaj cytaty z mazurskich gazet i innych publikacji, także opowieści o wydarzeniach i ludziach, którzy odcisnęli swoje piętno na tutejszej historii i kulturze. Nie brakuje również wiadomości o nowych publikacjach, spotkaniach, konferencjach itp.

— Działalność w mediach społecznościowych to pewnego rodzaju odskocznia od codziennych zajęć, chociaż i w samej pracy chyba nie może pan narzekać na nudę?
— Każda praca naukowa związana jest z tajemnicami, które się odkrywa. Nie wszystkie efekty bywają zadowalające, ale trzeba coś zostawić do badania i odkrywania przyszłym pokoleniom.

Moim zdaniem rozwiązywanie zagadek z przeszłości jest bardziej atrakcyjne od eksperymentów laboratoryjnych. Czy działalność na Facebooku jest odskocznią od codziennych zajęć? I tak, i nie.
— Czym interesuje się pan poza historią? Przyjmijmy, że archeologia, etnologia i kulturoznawstwo na chwilę nie istnieją
— Toż to byłaby pustynia! (śmiech). Ale gdyby zostały lasy — koniecznie z grzybami — wystarczyłoby.

— Z jakich swoich osiągnięć jest pan szczególnie dumny?
— Cieszę się z każdego odkrycia, czy to większego czy mniejszego. Zresztą coś, co dla mnie jest ważne, przez kogoś innego zostanie uznane za nieważne. I odwrotnie.

Co do dumy… bardzo ważnym znaleziskiem archeologicznym był pochówek ze środkowej epoki kamienia, pochodzący sprzed około ośmiu tysięcy lat, który odkryłem w miejscowości Kamieńskie pod Orzyszem. Wszedł on do ogólnoeuropejskiego obiegu archeologicznego. Szczególnie polecić mogę też książki „Czarci Ostrów. Wielki zbiór podań ludowych z Mazur” i „Dawne Węgorzewo w stu ilustrowanych opowieściach”.

— W myśl maksymy, która przyświeca pańskiej stronie: „Bardzo ważną rzeczą jest wiedzieć, co przed laty w naszych się dziejało stronach”, warto promować historię Mazur? Ludzie wracają do korzeni? Poszukują swojej tożsamości?

— Oczywiście, że tak. Tylko trzeba to robić z głową. Mazury były pograniczem kulturowym, na którym do pewnego czasu nie było jednoznacznych określeń narodowościowych. Te przyszły dopiero w XIX wieku i opowiedzenie się za niemieckością czy polskością nie było sprawą łatwą. Decydowały indywidualne wybory podejmowane na wielu płaszczyznach: językowej, wyznaniowej, społecznej, rodzinnej, kariery zawodowej, miejsca zamieszkania itd.

Mamy coraz więcej mieszkańców dzisiejszych Mazur, którzy się tutaj urodzili, ale ich korzenie sięgają innych regionów Polski. Czy są Mazurami? Moim zdaniem są Mazurzanami. Takie określenie przytaczam za Ewą Bem. Tak, ja siebie uważam za Mazurzanina urodzonego w Ełku. Cieszy mnie bardzo, gdy pod poszczególnymi postami na stronie pojawiają się dyskusje i pytania. Coraz częściej zaczynany poszukiwać swoich korzeni i historii swoich miejscowości. Media społecznościowe także się do tego nadają.

— W ubiegłym roku zabrał pan chętnych na kolejny wirtualny spacer po dawnym Węgorzewie. Ta historyczna eskapada bardzo się uczestnikom spodobała (nie ukrywam, że mnie również). Zakładam, że od tego czasu zrodziło się kilka nowych pomysłów na promowanie regionu. Przewiduje pan jakieś ciekawe inicjatywy, ma jakieś pomysły z historią w tle?

— Cierpię na nadmiar pomysłów (śmiech). Zapraszam już dzisiaj na „447. Urodziny Miasta” — cykl spotkań w Muzeum Kultury Ludowej z dziećmi i młodzieżą, a także dorosłymi, podczas których będą opowiadał o rzece i kanałach w Węgorzewie i okolicach. To w kwietniu.

We wrześniu zapraszam na kolejny spacer po Węgorzewie. Będze to część Europejskich Dni Dziedzictwa. I na „Wykopki u sołtysa” w Stulichach.
Niewykluczone, że wzorem lat ubiegłych, regionalnemu dziedzictwu kulturowemu będziemy się także przyglądać z wysokości rowerowego siodełka — w trakcie wycieczek „Green Tour”.

Razem ze Zbyszkiem Śmierzyńskim realizujemy także projekt „Węgorzewski spacerownik”, który jest adresowany do całych rodzin i popularyzuje ciekawostki historyczne Węgorzewa i okolic.
O Mazurach będę opowiadał w Orzyszu, Piszu, Ogródku, Giżycku, Olecku… Jest jeszcze kilka pomysłów, o których aż się boję głośno mówić (śmiech). Zapraszam do śledzenia fejsbukowych stron Muzeum Kultury Ludowej i „Mazury według Jerzego”, a także w przyszłości na osobistą stronę internetową.
Monika Kacprzak
m.kacprzak@gazetaolsztynska.pl

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna










Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5