Tutaj jest nasz nowy, piękny dom

2018-02-01 12:00:04(ost. akt: 2018-02-01 12:39:28)
fot. — Lidzbarski zamek na starej fotografii z kolekcji Tomasza Piątka. Liczba mostów w Lidzbarku Warmińskim zadziwiła mała Krysię

fot. — Lidzbarski zamek na starej fotografii z kolekcji Tomasza Piątka. Liczba mostów w Lidzbarku Warmińskim zadziwiła mała Krysię

Rodzina Krysi Tomaszewskiej znalazła nowy dom. Zrujnowane miasto budziło się z wojennej zawieruchy, a mieszkańcy starali się odnaleźć w trudnej rzeczywistości. Zachęcamy do przeczytania kolejnej części wspomnień Krystyny Tomaszewskiej.
Jechaliśmy dalej. Przejechaliśmy przez most na rzece Łynie i zauważyłam po lewej stronie następne dwa mosty. Przy bliższym była elektrownia wodna i duży młyn. W kierunku naszej jazdy był następny most na rzece Symsarnie, którym również przejechaliśmy, mając przez cały czas po prawej stronie zamek. Byłam zdumiona, że tyle ich tu jest i do tego tak blisko siebie. Po przejechaniu około 100 metrów zobaczyłam po prawej stronie w podwórku dom, dom – zwieńczenie naszej podróży, dom, w którym mieliśmy zamieszkać.

Był to dom dwurodzinny, jednopiętrowy, położony dokładnie naprzeciwko zamku, od którego oddzielała go fosa, alejka i rzeka Symsarna. Do tego niewielki ogródek. Cóż to był za widok! Byłam zachwycona! Z początku myślałam, że to jest zamek krzyżacki, ale później okazało się, że jest to zamek Biskupów Warmińskich.
Przed domem znajdował się budynek gospodarczy, w którym od razu ulokowano zwierzęta.

Kury umieszczono w piwnicy, do której wchodziło się od strony ogródka. My zamieszkaliśmy na parterze, bo piętro już było zajęte przez innych lokatorów. Za domem znajdował się piękny zapuszczony ogród, a w nim kupa gruzu, pozostałości po budynku. Mieszkał chyba tam jakiś lekarz, ponieważ wokół tego gruzowiska walał się różnego rodzaju sprzęt medyczny.

Nasze mieszkanie składało się z czterech pomieszczeń. W jednym ustawiono kuchnię, szafeczkę, niewielki stolik i cztery taborety. Pozostałe przeznaczono na sypialnię, pokój stołowy i na warsztat szewski, do którego było dodatkowe wejście z korytarza. W sypialni stało już łóżko, leżanka i szafa dwudrzwiowa, w pokoju stołowym stał okrągły rozsuwany stół na dziesięć osób (niestety nie było w nim środka) i cztery krzesełka. To były wszystkie meble, które ojcu udało się kupić za niewielkie pieniądze jeszcze przed naszym przyjazdem.

Wszystkie pomieszczenia pomalowane były na ciemne kolory: fiolet, czerń, granat i bordo, łącznie z sufitami na których wymalowano farbami złotymi i srebrnymi jakieś wzory tureckie. Wyglądało to jak w jakiejś norze i sprawiało przygnębiające wrażenie. Na podłogach było prawdopodobnie linoleum, ale zostało powycinane i wyszabrowane, na co wskazywały resztki pozostawione przy ścianach.

Całe szczęście, że ramy okienne były białe, oczywiście oszklone, ale już przez mego ojca. Jednak tylko pojedyncze – druga para okien również wyszabrowana. Nie było też łazienki, tylko ubikacja w korytarzu. Najważniejsze, że było światło elektryczne, czynna kanalizacja i woda w kranach, no i oczywiście w dwóch pokojach piece węglowe.

Wobec niekompletnego umeblowania rodzice kupili nową, jasną, trzydrzwiową szafę z lustrem i podwójne łóżka na sprężynach z materacami. Kupiliśmy je od kobiety, która czuła się Warmianką i nie zamierzała opuszczać swojego miasta i wyjeżdżać do Niemiec.

Mieszkała na osiedlu zwanym Zydlągiem. Córka jej była moją pierwszą koleżanką, jaką poznałam po przyjeździe. Była moją rówieśnicą i miała na imię Brygida. Była to śliczna blondyneczka o falujących włosach i niebieskich oczach. Zaimponowała mi swoją piękną polszczyzną i często używanym słowem „cholera”, które wypowiadała, kiedy była zła i coś nie szło po jej myśli. Zastanawiałam się, gdzie ona nauczyła się tak szybko poprawnie mówić po polsku.

Na trzeci dzień po przyjeździe zwierzęta przeznaczone do sprzedaży zostały wyprowadzone na rynek, a ponieważ zwierząt brakowało nie było trudności z ich upłynnieniem. Sobie zostawiliśmy tylko kozę, kury, dwa prosiaki, koty, no i psa.
Targowisko ze zwierzętami i zbożem znajdowało się zaraz za wiaduktami po lewej stronie idąc na Zydląg. Jest to miejsce, gdzie wybudowano zakład dziewiarski „Argona”, a obecnie jest tam zakład produkujący meble.

Drugie targowisko znajdowało się na obecnym skwerku między ul. Konstytucji 3-Maja, a ul. Lipową i po drugiej stronie tej ulicy, gdzie obecnie znajduje się Szkoła Podstawowa nr 3 - tam handlowano i sprzedawano wszystko, co ludzie mieli do zaoferowania.

Ruszyło różnego rodzaju rzemiosło. Ojciec założył warsztat szewski. Mama jeździła do Radomia i Szydłowca, gdzie kupowała skóry twarde i miękkie, oraz inne akcesoria do warsztatu. Przywoziła również gotowe obuwie i sprzedawała na rynku. Na początku były to jedyne źródła naszego utrzymania. Potem, gdzieś tak po roku, czy po dwóch latach, dobrze nie pamiętam, rynek przeniesiono do centrum, na obecny Plac Wolności.

Muszę powiedzieć, że wszystkie ulice były wybrukowane, chodniki wyłożone płytą chodnikową, natomiast ten plac był wyłożony piękną kostką kamienną. Na środku stał pomnik. Kiedy przyjechałam do Lidzbarka Warmińskiego zastałam tylko postument, nawet nie wiedziałam kto, czy co stało na tym postumencie. Dopiero niedawno, w sierpniu 2008 roku dowiedziałam się, że stał tam pomnik „Czarnego Huzara”. Potem przyszła moda na asfalt i ulice wyasfaltowano, kostkę z placu zdjęto, a w to miejsce posadzono kwiaty i ustawiono ławeczki.
CDN.
Krystyna Tomaszewska

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. normalny koleś, TY! #2432289 | 213.5.*.* 2 lut 2018 21:20

    za mało obrazków, za dużo liter nawet nie bede próbował tego czytać

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  2. maja #2431712 | 195.136.*.* 2 lut 2018 07:06

    Pięknie opisane wspomnienia i takie były po latach wojny, tylko tu, gdzie stoi Szkoła Podstawowa NR 3 był cmentarz jak również Przychodnia przy 11 Listopada jest postawiona na cmentarzu i plac zabaw na Lipowej jak i na ul. Wodnej w parku dom stoi na cmentarzu. Piszę na cmentarzu ponieważ jak trwały budowy, to wykopywali ludzkie czaszki, drewniane różańce itp.... nieważne jacy, to byli żołnierze, ale to byli ludzie, którzy zginęli i Im należy się osobny godny pochówek w jednym miejscu czego wtenczas nie uczyniono. I jak na ironię dwa place zabaw na cmentarzach, bardzo przykre.

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5