Nie kocham życia...

2017-08-31 09:00:00(ost. akt: 2017-08-31 10:04:14)

Autor zdjęcia: freeimages.com

Depresja jest najczęściej spotykaną na świecie chorobą, na którą cierpi około kilkanaście procent całej populacji, a jej objawami to: długotrwałe obniżenie nastroju, niezadowolenie z życia, odczuwanie bezsensu z egzystencji, poczucie beznadziejności, odczuwanie lęku, nieangażowanie się w życie społeczne. Wszystko to w konsekwencji prowadzi do myśli samobójczych.
Statystyki pokazują, że z roku na rok coraz więcej ludzi popełnia samobójstwo. W ubiegłym roku w Polsce takiego czynu dokonało ponad 6 tysięcy osób, zaś osób, które podjęły taką próbę, ale nieudolnie, jest zdecydowanie więcej… Większość tych osób tak naprawdę nie chce umrzeć, ale ich cierpienie jest nie do zniesienia, a samobójstwo ma być ucieczką, która uwolni od cierpienia i nieznośnego, ich zdaniem, życia.

W opinii psychologów myśli samobójcze są objawem choroby, a nie świadomą decyzją. Zdaniem naukowców pojawiają się one także u zdrowego człowieka. Różnica polega na tym, że u człowieka zdrowego psychicznie takie myśli nie trwają permanentnie, natomiast w przypadku chorych na depresję próba wyeliminowania myśli samobójczych w zasadzie jest bezowocna, a jedynym ratunkiem jest leczenie kliniczne. I jeszcze jedno-ważny jest klimat, w którym człowiek dorasta, jest wychowywany, żyje. Im więcej życzliwości w kontaktach międzyludzkich, zrozumienia, otwartości na różne problemy, tym łatwiej temu zapobiec.

Bohaterka mojego wywiadu to młoda, wykształcona. ładna dziewczyna, która przeżyła próbę samobójczą. Opowiedziała o tym, co ją pchnęło w tak desperacki czyn i dlaczego zdecydowała się odejść w ten sposób.

— Pani Asiu, życie jest piękne, warto cieszyć się nim i pozwolić na to, aby toczyło się swoim torem, aż do naturalnego odejścia.

— Uważam, że tak naprawdę „w życiu piękne są tylko chwile...” A kiedy staje się tak, że nie widzi się sensu dalszej egzystencji, życie w zasadzie staje się cierpieniem, które należy wyeliminować...

— Ale życie jest darem od Boga, a odbieranie go sobie stanowi grzech...

— Świadome odbieranie sobie życia to grzech ciężki i za to według religii chrześcijańskiej ląduje się w piekle. Ale, moim zdaniem, życie w piekle tu na ziemi jest jeszcze gorszym grzechem. Myślę sobie, że wyzwalając siebie poprzez samobójstwo, wyzwolę także innych ludzi od siebie i w takim przypadku Pan Bóg spojrzy na mnie łaskawszym okiem i mnie rozgrzeszy.

— Dlaczego Pani zdecydowała się na ten desperacki krok, w czym tkwi przyczyna?

— Moja miłość, chłopak, z którym byłam związana aż 3 lata i którego kocham ponad życie, wpadł w alkoholizm, pokochał butelkę piwa, nalewki, a mnie nie zauważa, jestem dla niego obojętna. Bagatelizuje moje ludzkie potrzeby. Zauważyłam, że stałam się mniej odporna psychicznie i że jestem – proszę się nie śmiać — zazdrosna o flaszkę z byle jakim napojem... Czuję się osobą samotną, niekochaną. Potrzebuję miłości i zrozumienia, tak bardzo, że cierpię i odczuwam ból.

Miał to być związek, aż do grobowej deski... Zawiodłam się bardzo, a niepowodzenie na tym gruncie uświadczyło mnie w przekonaniu, że to już koniec..., że nie mam już siły na walkę o jego uczucie... Zostałam porzucona, wycofuję się zatem. Jestem smutna, nieatrakcyjna, załamana całą tą sytuacją... Nie mam dla kogo żyć...

— A najbliżsi? Nie obchodzą Panią ich lęk, ból i cierpienie, kiedy odejdzie Pani w tak drastyczny sposób?

— Wiem, że moje zachowanie to dla nich cios w samo serce. Kiedy w tajemnicy przed nimi podjęłam pierwszą próbę samobójczą, spostrzegli moją nieobecność i w porę odcięli sznur... Ja już niczego nie czułam, żadnego bólu, tylko spokój i ciszę. Obudziłam się w szpitalu...Kiedy wróciłam już „zdrowa” do domu, to byłam bardzo szczęśliwa, że żyję i że jestem z rodziną, z sąsiadami...Teraz... znowu nie widzę sensu życia. Próba odebrania sobie życia nie wywarła także żadnego skutku, jeśli chodzi o moje relacje z chłopakiem...Najwyraźniej jestem dla niego obojętna.

— Czy decyzję o rozmowie ze mną na temat samobójstwa i opublikowanie jej na łamach gazety można określić jako... wołanie Pani o ratunek, o pomoc?

— Już nie wołam i nie walczę z przeciwnościami losu... Nie chcę żyć, nie chcę nikogo obciążać swoją obecnością. Postanowiłam, chociaż pewnie to zabrzmi dla niektórych śmiesznie — zgasić świeczkę mojego życia, w miejscu niedostępnym... tak, aby się ten fakt naprawdę dokonał. I nikt nie odwiedzie mnie od tego... Zwracam uwagę na to, że spora część naszego społeczeństwa, zwłaszcza ta młoda, jest chora, nie tylko z powodu miłości, ale także ogólnej beznadziejności — braku pracy i finansów do godnego życia. Brakuje życzliwości w kontaktach międzyludzkich, panuje agresja i zawiść. Nie ma miejsca na radość, nadzieję. Byłam i jestem w dalszym ciągu świadoma swojej decyzji i nie potrzebuję litości, ani zabiegów do ocalenia mojego istnienia. Po prostu... życie mi się nie podoba... Inaczej — nie kocham życia!!!

Rozmawiała Barbara Kułdo

Depresja

Przygnębienia czy smutku doznaje każdy z nas i to niejednokrotnie. Jednak nie zawsze wiążą się z depresją. O depresji możemy mówić wtedy, gdy obok przygnębienia pojawia się stan, kiedy nie odczuwamy radości, mamy niską samoocenę (czujemy się niepotrzebni), brakuje nam energii, zmuszamy się do wszystkiego, przy czym trudno nam się skoncentrować na wykonywanych czynnościach i mamy problemy z pamięcią. Do tego dochodzi samooskarżanie się lub oskarżanie innych o nasze niepowodzenia. Źle widzimy przyszłość. Pojawia się tendencja do myśli i zachowań samobójczych. W ciężkich przypadkach można mieć urojenia (myślenie o grzechu), a nawet omamy węchowe, np. możemy czuć smród zgnilizny.

Niektóre osoby mają predyspozycje do depresji. Głównie dotyczy to osób, w których rodzinach występowało to zaburzenie. Zwłaszcza u osób najbliższych. O dziwo, skłonność do depresji można "wyhodować" w wyniku środowiska, w którym przyszło nam żyć.

Depresja może dotknąć w każdym wieku. Najbardziej są na nią narażone osoby podczas meno i andropauzy oraz starsze. Bywa też depresja sezonowa w czasie przesilenia letniego i zimowego.
Okazuje się że jest mnóstwo przypadków depresji niezdiagnozowanej. Ludzie leczą się na różne schorzenia, bo nie rozpoznano u nich depresji. Opowiadają swojemu lekarzowi np. o bólach głowy, pleców, w klatce piersiowej, kłopotach z układem pokarmowym, bezsennością, czy zaburzeniach miesiączkowania. Bywają też przypadki kiedy pacjent chory na depresję nadużywa alkoholu i diagnozuje się go wyłącznie jako alkoholika. Wtedy nie leczy się depresji, tylko alkoholizm.

Błędna diagnoza w tym przypadku może doprowadzić nawet do samobójstwa pacjenta.
Na stronie www.Psychiatra.pl czytamy: "Rozpoznanie powinien postawić lekarz, gdyż tylko on posiada odpowiednią wiedzę i doświadczenie do rozpoznania i oceny nasilenia poszczególnych objawów. Idąc do psychiatry nie trzeba posiadać skierowania od lekarza rodzinnego. Można korzystać z pomocy takiego specjalisty poza miejscem swojego zamieszkania. Ważne jest jedynie to, aby lekarz miał podpisaną umowę z odpowiednią kasą chorych"(...) "Depresja może wystąpić jako epizod i zakończyć się wyleczeniem. Może też przejść w zaburzenia nawracające, z okresowo powracającymi objawami choroby."

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co rhttps://redakcja.wm.pl/#obisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5