Profesor Polska zwyciężył we Wrocławiu

2017-06-16 13:19:50(ost. akt: 2017-06-16 14:11:49)

Autor zdjęcia: Tomir Dąbrowski

Film Tomira Dąbrowskiego zajął pierwsze miejsce na festiwalu filmowym Moico Enjoy Movies we Wrocławiu. To ogromne wyróżnienie dla lidzbarskiego reżysera, który ma na swoim koncie wiele filmowych produkcji. W roli głównej wystąpił Andrzej Wejngold, aktor, którego często możemy podziwiać na srebrnym ekranie.
Kino klasy B jest specyficzne. Nie ma tu drogich efektów specjalnych, ani rażącej komercji. To kino, które trafia do takiego odbiorcy, który ceni je właśnie za to, co część widzów uważa za tandetę. Czy kojarzycie amerykański przebój kinowy pt. Godzilla? Nakręcona w 2014 roku opowieść o potworze z głębin kosztowała 160 milionów dolarów. W tym samym czasie w Japonii także kręcono filmy o potworach. Tyle, że zamiast drogich wybuchów i dopracowanych efektów komputerowych, tytułowy bohater niszczy miasta zrobione z… kartonów. I to jest właśnie kino klasy B.

Film Tomira Dąbrowskiego pt. Profesor Polska podbił serca jurorów. Konkurencja była bardzo silna, ale nie przeszkodziło to w zdobyciu statuetki dla najlepszego filmu. Warto dodać, że film powstał w niezwykle krótkim czasie. O filmie rozmawiamy z Tomirem Dąbrowskim i aktorem Andrzejem Wejngoldem, czyli tytułowym Profesorem Polską.

Skąd pomysł na wysłanie filmu na festiwal odbywający się po drugiej stronie Polski?

- [Tomir] To spontaniczna akcja. Niedawno dwa moje filmy otrzymały wyróżnienia w konkursie zorganizowanym przez znanego producenta jogurtów. Postanowiłem iść za ciosem. Tak się składa, że organizatorzy wrocławskiego festiwalu znają mnie i moją twórczość, bo w ubiegłym roku oglądali moje Zabójcze telefony. Gdy otrzymali zgłoszenie odpowiedzieli, że cieszą się, bo na mój udział liczyli.

Możesz powiedzieć coś więcej o tym festiwalu?

- [T] To festiwal robiony z miłości, bo kino klasy B skierowane jest do ludzi, którzy je kochają. Podczas każdej edycji jest inny temat przewodni. W tym roku był pomysł na superbohaterów. Widzowie oglądali m.in. Kapitana Amerykę z 1990 roku, czy Robocopa.

- [Andrzej] Takie imprezy tworzą ludzie z pasją i trzeba przyznać, że mają rozmach. Nasz film puszczono przy pełnej sali widzów, co w dzisiejszych czasach naprawdę jest rzadkością i jest powodem do zdrowej dumy.

Kiedy dowiedzieliście się, że wygraliście?

- [T] Zaproszenia na galę dostali wszyscy i nie było nic wiadomo. Byliśmy naprawdę zaskoczeni, zwłaszcza dlatego, że presja czasu nie pozwoliła nam skończyć filmu w takiej formie, w jakiej byśmy chcieli. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w piątce finałowej, co i tak było ogromnym wyróżnieniem.

Jak powstawał film?

- [A] Tak naprawdę zdjęcia trwały dwa tygodnie, ale biorąc pod uwagę, że musieliśmy prowadzić normalne życie prywatne i zawodowe, można powiedzieć, że były to zaledwie cztery sesje nagraniowe. Każdy, kto próbował coś kręcić wie, że 10 minutowego filmu nie nagrywa się w 10 minut. Nie obeszło się bez drobnych przeciwności losu.

Jakich przeciwności?

- [T] Weźmy choćby scenę w sali przesłuchań, którą nagrywaliśmy na zewnątrz. Postawiliśmy ściankę z kasetonu, bo wiedzieliśmy, że wylejemy na nią kilka litrów sztucznej krwi. Kręciliśmy to dwa dni przed terminem nadsyłania zgłoszeń. W tym samym czasie sąsiad postanowił robić remont i do 22 godziny używał hałasującej betoniarki… . Zdjęcia skończyliśmy grubo po północy. Następnego dnia, dzień przed regulaminowym terminem nadsyłania zgłoszeń, ten sam sąsiad postanowił umilić nam życie i od samego rana słuchał na cały głos radia. A mikrofon wszystko słyszy. W tej sytuacji scenografię przenieśliśmy do warsztatu, w którym stoi masa różnych gratów i było naprawdę mało miejsca. Ale jakoś poszło. Film montowałem całą noc.

O czym jest Wasz film?

- [A] Tradycyjnie dobro zwalcza zło. Akcja dzieje się u schyłku II Wojny Światowej. Mamy złych Niemców i genialnego i dobrego polskiego naukowca. Naziści poszukują Wunderwaffe, czyli cudownej broni, która przechyliłaby szalę zwycięstwa na ich korzyść. Tak się składa, że naukowiec odkrywa cudowną recepturę. Na szczęście w porę orientuje się, że będzie ona wykorzystana do podbicia świata i postanawia ją zniszczyć. Pilnujący go żołnierz próbuje mu przeszkodzić i wywiązuje się szamotanina. W tym zamieszaniu dobroduszny naukowiec wypija cudowną miksturę… . Więcej nie mogę zdradzić.

Skąd pomysł na tak niezwykłego superbohatera?

- [T] Dawno temu w kabarecie wykreowałem tę postać, miałem odpowiedni strój, więc tak samo wyszło. Mam doświadczonego aktora, któremu dałem praktycznie wolną rękę w tworzeniu tej postaci.

- [A] Jestem zwolennikiem innego kina niż reżyser i mam inne spojrzenie. Gdzie się dało starałem się przepchnąć swoją koncepcję akcji filmu. Nasza współpraca to zderzenie dwóch światów, i to nie tylko pokoleniowych. Dzięki niezależności jaką miałem podczas zdjęć, mogłem sam stworzyć portret psychologiczny profesora i pracować nad jego szczególnymi cechami. To bardzo barwna postać, choć troszkę szalona.

- [T] To jak na razie najbardziej kontrowersyjny film jaki stworzyłem. Nie chcę zdradzić wszystkich szczegółów. Powiem tylko, że część zdjęć kręciliśmy w Kaszunach koło Ornety, gdzie pomogli nam zaprzyjaźnieni rekonstruktorzy.

Jakie masz plany filmowe na przyszłość?

- [T] Po kilku poprawkach chcemy wysłać film na festiwal Kocham dziwne kino w Pabianicach. A później nowe produkcje. Andrzej jest dobrym aktorem, więc możemy zabrać się za poważniejsze filmy.

Kiedy lidzbarczanie będą mogli obejrzeć Wasz film?

- [T] Zapraszam wszystkich 24 czerwca na pokaz, który odbędzie się w PIZZERIA CAMERA CAFE przy ul. Wysokiej Bramy 27. Początek o godz. 19:19

Dziękuję za rozmowę i życzę kolejnych owocnych produkcji.

ok





Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5