Mówi się, że Polacy nie czytają

2017-03-09 12:00:00(ost. akt: 2017-03-09 14:12:36)
Kamila Andruszkiewicz

Kamila Andruszkiewicz

Autor zdjęcia: Kamil Onyszk

Utarło się, że jesteśmy narodem, który po książki sięga rzadko, a jeżeli już cokolwiek czytamy to magazyny. Ile w tym prawdy? Jak pokazują badania całkiem sporo, lecz nie generalizujmy. Sama nie należę do grona moli książkowych, jednak daleko mi też do osoby, która do czynienia z jakąkolwiek literaturą miała w podstawówce, kiedy w drugiej klasie kazano nam przeczytać „Dzieci z Bullerbyn”.
Powiem szczerze, że jestem bardziej maniakiem filmowym niż książkowym. Dlatego pewnie mój księgozbiór nie zajmuje całej ściany w pokoju, a jedynie skromne trzy półeczki. Na nich spoczywają przeczytane przeze mnie tytuły, jednym z nich jest trylogia Michaela Dobbsa „House of cards”. Tytuł znany, głównie za sprawą głośnego serialu produkowanego przez platformę Netflix. Jako że interesuję się światem polityki, nie mogłam odmówić sobie przyjemności z zapoznania się z tą pozycją.

Autor jako były polityk prowadzi czytelnika przez świat intryg, brutalnej gry i fałszu. Przewodnikiem po korytarzach brytyjskiego parlamentu jest Francis Urquhart, początkowo szara eminencja swojej partii, później – postać numer jeden brytyjskiego rządu.

Z ogromną ciekawością pochłaniałam kolejne strony, aż żal było mi kończyć serię. Polecam szczerze każdemu, kto chce poznać świat władzy od tej ciemniejszej, niepublicznej strony.

Dosyć drażliwym dla młodzieży tematem zdają się być lektury szkolne. Kilkuset stronicowe tomy, które w kanonie lektur znajdują się od wieków, skutecznie mogą odstraszyć biednego licealistę, który ma oczywiście wiele ważnych spraw na głowie. Przyznam, że sama z przerażeniem patrzyłam na trzy tomy „Potopu” i zastanawiałam się, za jakie grzechy ktoś każe mi to czytać.

Są jednak wyjątki od reguły. Jednym z ewenementów jest „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego, która pomimo swojej niemałej objętości zachwyciła mnie jak chyba żadna lektura. Czytanie „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego również było dla mnie przyjemnością. Mogę jeszcze wymienić „Dżumę” Alberta Camusa oraz „Proces” Franza Kafki. Poza tym literatura dwudziestolecia międzywojennego, która pozwala zapoznać się z wojenną rzeczywistością i we mnie budziła niemałe emocje.
Jest jednak jedna, najukochańsza książka na świecie.

„Zielona mila” Stephena Kinga, to niebanalna, wzruszająca historia o przyjaźni, wrażliwości, relacjach międzyludzkich i cierpieniu.

To co piszę może wydawać się dosyć dziwne, gdyż akcja dzieje się w więzieniu, w którym wyrok odsiadują skazani za morderstwo, jednak proszę mi uwierzyć — nic nie jest takie proste, na jakie wygląda. Za każdym razem gdy wracam do książki czy filmu o tym samym tytule rozklejam się.

Mam za sobą też takie „dzieła” jak „Zmierzch” czy „Pamiętniki wampirów”, lecz może na ten temat nie będę się rozwodziła – koń jaki jest, każdy widzi. Młoda byłam, szłam za nurtem, czytałam wszystko, co w moich gimnazjalnych czasach było na czasie czyli – wampiry, miłość wampirów i jeszcze więcej wampirów. Całe szczęście, minęło mi.

Z pewnością książki rozwijają wyobraźnię. Czytanie poszerza zasób słów, choćby dlatego warto czasami sięgnąć po jakąś lekturę. Ja mam jeszcze kilka tytułów w zanadrzu i na pewno wkrótce się z nimi zapoznam.

Kamila Andruszkiewicz

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5