Otwórzcie "Boks na ptaku"

2017-01-05 09:00:00(ost. akt: 2017-01-05 11:01:05)
Książki co jakiś czas oddaję, np. bibliotekom, żeby też inni je czytali — mówi Ewa Lubińska

Książki co jakiś czas oddaję, np. bibliotekom, żeby też inni je czytali — mówi Ewa Lubińska

Autor zdjęcia: Kamil Onyszk

Trudno było nam znaleźć kogoś, kto chciałby napisać kilka słów o swojej ulubionej książce w okresie świątecznym i noworocznym, więc dzisiaj ja podzielę się z Wami swoimi ulubionymi lekturami.
Czytam nieco więcej niż przeciętny człowiek. Gdybym mogła, zapewne miałabym więcej książek, ale niestety, tak jak wszystkich, ograniczają mnie ich ceny. Mimo to książek mam sporo. Byłoby ich znacznie więcej, gdyby nie to, że co jakiś czas przekazuję je dalej - najczęściej bibliotekom. Zostawiam te, do których wracam, w tym wszelkie poradniki.

Mam też woluminy trzymane z sentymentu, a wśród nich: kilka dzieł Szekspira, Moliera ale też "Małego Księcia", dwie "Alicje", "Kubusia Puchatka", "Buszującego w zbożu", biografie Krzysztofa Kieślowskiego, Wisławy Szymborskiej, coś o Januszu Gajosie, Janie Machulskim, Bogusławie Lindzie, Sokratesie itd.

Lubię biografie, chociaż zdaję sobie sprawę, że nie każdy kto je pisze jest rzetelny, a i autoryzacje bywają trudne. Z tych objętych sentymentem jest jeszcze "Mistrz i Małgorzata" z czasów, kiedy ta powieść nie była ujęta na liście lektur szkolnych.

Jako dzieciak w podstawówce raz czytałam dramat Szekspira, a raz takie lektury jak "Ten obcy" Ireny Jurgielewicz. Dziwna przeplatanka. Kiedy przeczytałam "Medaliony" Zofii Nałkowskiej z przyjemnością zasiadałam do "Jak wam się podoba" czy "Wiele hałasu o nic" Williama Szekspira, żeby oderwać się od ludzkiego okrucieństwa. Tak też było później po lekturze taki przygnębiających tytułów jak "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Dramaty Szekspirowskie koiły i pozwalały poczuć dystans do codzienności.

Miałam też czas kryminałów. Podczas pewnych wakacji na wsi u babci dobrałam się do półki z książkami ze "srebrnym kluczykiem". Wciągnęły mnie bez reszty. Dzisiaj wiem, że przestano je drukować dopiero w 2000 roku (od 1956). Na ich podstawie powstawały telewizyjne sztuki teatralne, dlatego później, oglądając je z rodziną, wiedziałam "kto zabił" ale nigdy im tego nie zdradziłam przed zakończeniem programu.

Lubię też Herkulesa Poirot stworzonego przez Agathę Christie.
Jednak dzisiaj chcę Wam polecić coś zupełnie innego.

Przede wszystkim "Antologię polskiego reportażu XX wieku" (trzy tomy) pod redakcją Mariusza Szczygła. Wszystkie trzy tomiska dostałam w prezencie od Marioli Karpowicz, która wiedziała jak cenne są dla mnie te dzieła. Dlaczego je polecam Wam? Otóż dlatego, że coraz trudniej o dobry reportaż. I tak już będzie, bo świat pędzi z niezwykła szybkością, a dobry reportaż wymaga czasu. Czasu na przemyślenia, zebranie materiałów i stworzenie tekstu. Tego gatunku dziennikarskiego jest więc coraz mniej w dobie internetu i kolorowych plotkarskich pisemek. Jednak od razu mówię, że nie jest to lektura łatwa, lekka i przyjemna, dlatego w ramach odskoczni polecam, książki, których czytanie sprawiło mi ogromną przyjemność - "Każdy szczyt ma swój Czubaszek" i "Boks na ptaku czyli każdy szczyt ma swój Czubaszek i Karolak". Jak nie trudno się domyśleć, to wywiady rzeki z Marią Czubaszek i Wojtkiem Karolakiem, spisane przez Artura Andrusa.

Miałam tę przyjemność, że poznałam całą trójkę. Maria Czubaszek była przez wiele lat przewodniczącą jury "Biesiad", a Artur Andrus na tychże "Biesiadach" bywa dość regularnie.

Natomiast Wojciecha Karolaka spotkałam chyba dwa lata temu w Sopocie, kiedy to dawał koncert niedaleko molo.
Wracając do książek, obie są niezwykle przyjemne w odbiorze. Warto tylko wspomnieć, że pierwsza z nich to głównie wspomnienia pani Marii, druga zaś opisuje głównie świat Wojciecha Karolaka, czyli jazz, jazz i jazz.

Jak dorośli czytelnicy naszej gazety pamiętają w latach ich wczesnej młodości, a mojego dzieciństwa polski jazz był niezwykle ceniony na świecie. Polscy jazzmani grywali z powodzeniem np. w USA. Wojciech Karolak wspomina np. Krzysztofa Komedę, znakomitego kompozytora. Jego "Kołysankę" z "Dziecka Rosemary" słyszeliśmy kilka razy na Lidzbarskich Wieczorach Jazzowych. Uważam, że to jedna z najpiękniejszych melodii wszech czasów. Komeda przeszedł do historii, zmarł młodo ale jego nazwisko świeci jasno na firmamencie światowej muzyki jazzowej. Jaki był? Jacy byli nasi muzycy jazzowi w latach młodości? Tego możecie się dowiedzieć właśnie otwierając "Boks na ptaku" pisany lekkim, przyjemnym i dowcipnym piórem Andrusa.

Ewa Lubińska

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mateosz #2151566 | 195.225.*.* 5 sty 2017 12:00

    przeczytałem, i muszę napisać, że niestety ciężko się to czytało, głównie przez składnię i stylistykę

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5