Zwykły policjant

2015-03-19 09:00:00(ost. akt: 2015-03-19 10:19:09)

Autor zdjęcia: Kamil Onyszk

Praca w policji nie należy do łatwych i przyjemnych i często wiąże się z narażaniem swojego zdrowia lub życia. Potrafi za to odwdzięczyć się satysfakcją, której żaden inny zawód nie daje. Z sierż. szt. Arturem Gudańcem rozmawia Kamil Onyszk.
Jak trafił Pan do policji? Czy jest to praca satysfakcjonująca?

Na służbie jestem od 12 lat. Już w szkole średniej chciałem zostać strażnikiem granicznym lub policjantem. Odkąd pamiętam, zawsze pociągało mnie noszenie munduru i to nie dlatego, że ładnie wygląda, ale dla mnie jest to prestiż i chluba. Jestem z niego dumny i chciałbym, żeby moja służba, ten prestiż i chlubę odzwierciedlały. Czy odczuwam satysfakcję ze swojej pracy? Tak. Największą, kiedy mogę pomóc drugiemu człowiekowi.

Co jest najtrudniejsze w pracy w policji?

Jest to specyficzna służba, dzień w dzień z problemami ludzi i to nie tylko natury przestępczej. Nigdy nie wiadomo co nas spotka, każdy kolejny dzień jest inny i przynosi nowe wyzwania. Tu nic się nie powtarza, nie ma monotonii, nic nie przebiega zgodnie z szablonem. Dla mnie osobiście najtrudniejsze interwencje, może też dlatego, że sam jestem ojcem, to wszystkie sytuacje związane z krzywdą dzieci. Staram się być twardy, ale zdarza się, że profesjonalna postawa ugina się pod ciężarem emocji.

Pamięta pan jakąś szczególnie niebezpieczną interwencję?

Kilka lat temu zostaliśmy wezwani pod jeden ze sklepów na terenie miasta. Na miejscu zaatakowała nas grupa pijanych i agresywnych mężczyzn. Żeby opanować sytuację byliśmy zmuszeni wspomóc się policjantami z Olsztyna. Najtrudniej jest podczas interwencji z osobami nietrzeźwymi, które tracą nad sobą panowanie, budzi się w nich agresja i nie panują nad sobą. Rzucają wtedy wyzwiskami, często dochodzi do rękoczynów i potem tego żałują. Zdarzało się, że odwoziliśmy takiego agresywnego osobnika do pomieszczenia dla osób zatrzymanych, a on na drugi dzień budzi się, nie wie gdzie jest, nie wie jak się tu znalazł, a już w ogóle trudno mu uwierzyć, że był agresywny nie tylko w stosunku do towarzystwa w którym przebywał, ale też do interweniujących policjantów.

Niedawno (18 lutego) podczas interwencji w Czarnym Kierzu wyniósł Pan z płonącego mieszkania 64-letniego mężczyznę. Niewątpliwie tylko dzięki bohaterskiej postawie Józef Szabelski żyje. Czy może Pan opowiedzieć nam jak to było?

Pełniłem wtedy służbę razem z st. sierż. Rafałem Wiśniowskim. Chwilę po godzinie pierwszej oficer dyżurny przekazał nam zgłoszenie, że w Czarnym Kierzu pali się mieszkanie. Na miejscu przed budynkiem stał mężczyzna, który zadzwonił na policję i próbował dostać się do płonącego mieszkania na piętrze. Powiedział, że prawdopodobnie ktoś jest w środku. Wbiegłem do budynku, a twarz zasłoniłem kołnierzem kurtki. Wszystko działo się bardzo szybko. Pamiętam, że dym był bardzo duszący. W mieszkaniu pod drzwiami leżał półprzytomny mężczyzna. Powiedział, że boli go noga. Widziałem, że jest poparzony od kostki do kolana, a dresy są stopione i przyklejone do ciała. Nie zastanawiając się wziąłem go na ręce i myślałem tylko o tym, żeby jak najszybciej wydostać go z płonącego budynku. Na zewnątrz była już straż pożarna. Strażacy w aparatach tlenowych podbiegli do nas i pomogli mi wynieść mężczyznę. Wspólnie opatrzyliśmy poszkodowanego, a po chwili pogotowie zabrało go do szpitala. Tak naprawdę dopiero później dotarło do mnie co się stało.


Ryzykując własne życie uratował Pan człowieka. Ten niezwykły akt odwagi godny jest najwyższego szacunku. Co myśli Pan o osobach, które lekceważąco lub obraźliwie wyrażają się o policji?

Często spotykamy się z różnego rodzaju zachowaniami. Nie zawsze są one miłe ale to część naszej pracy. Najtrudniej jest podczas interwencji z osobami, które są pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Zdarza się, że ludzie mają do nas pretensje, że czepiamy się kierowców, którzy wsiadają za kółko "po jednym głębszym", lub wystawiamy mandaty za przekraczanie prędkości, a nie łapiemy tzw. prawdziwych przestępców. Na szczęście świadomość ludzi zmienia się i coraz częściej mieszkańcy sami zgłaszają nam takie sytuacje, które mogą doprowadzić do tragedii. Policja to służba dla dobra społeczności, a my stoimy na straży prawa, aby mieszkańcy mogli czuć się bezpiecznie.

Jak rodzina postrzega Pana pracę?

Moja żona bardzo przeżywa każdą służbę. Martwi się o mnie i bardzo złości, gdy zapomnę zadzwonić. Myślę, że w pracy policjanta najtrudniejsza jest właśnie ta niepewność i czekanie, bo nigdy nie wiadomo z czym przyjdzie nam się zmierzyć. Korzystając z okazji pozdrawiam moją żonę Izę oraz dzieci Fabiana i Wiktorię. To oni wspierają mnie każdego dnia i można powiedzieć, że moja praca to także ich ciężka służba. Bardzo Wam za wszystko dziękuję.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna



Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. -Ala- #1783861 | 83.3.*.* 27 lip 2015 14:03

    Brawo Artur!!!!! Szkoda, ze tak malo ludzi docenia Wasza prace.....

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Gienek #1694765 | 178.56.*.* 20 mar 2015 18:08

    To jest prawdziwy bohater. Chylmy przed taką osobą czołą. Nie jest się bohaterstwem w kupie demolując miasto, atakując policjantów - przykład Legionowo

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5