Tak naprawdę możemy robić wszystko

2024-03-08 11:30:00(ost. akt: 2024-03-08 11:37:51)
Aleksandra Karczewska

Aleksandra Karczewska

Autor zdjęcia: Materiały KS Warmiak

Zanim trafiła na strzelnicę miejską, broń palna kojarzyła jej się z wojskiem i myślistwem. Aleksandra Karczewska miała wtedy 16 lat i postrzelać poszła z klasą w ramach lekcji wychowania fizycznego. Strzelectwo pokochała od tej pierwszej wizyty.
— Ola zawędrowała na strzelnicę w ramach lekcji wychowania fizycznego i postanowiła "zostać na dłużej". W czerwcu miną trzy lata jej przygody ze sportem strzeleckim — opowiada Dariusz Wojczulanis, trener i prezes zarządu Koła Strzeleckiego LOK "Warmiak" w Lidzbarku Warmińskim. — Jest bardzo systematyczna, "poukładana", konsekwentnie dąży do tego, co sobie wyznaczy za cel. Talent przejawia wszechstronny. Najpierw, z sukcesami, skupiła się na karabinie, teraz dodaje pistolet i w tych konkurencjach przygotowuje się do udziału w zawodach. Poza tym trzeba dodać, że dobrze się uczy, dużo czyta, jest ciekawa świata, ma otwarty umysł. To jej pomysłowi zawdzięczamy, że wyjeżdżając na zawody, mamy też przygotowany plan zwiedzania ciekawych miejsc.

Idąc do strzelnicy miejskiej, Aleksandra kojarzyła strzelanie z myślistwem lub wojskiem. Jej spojrzenie zmieniło się, kiedy wzięła do ręki broń.

— Strzelectwo często źle się kojarzy, zwłaszcza osobom, które krytykują myślistwo — mówi Ola. — Jednak zapominają, że można strzelać rekreacyjnie i że najważniejsze jest to, do czego broni używamy, a nie sama broń. Już na pierwszej wizycie, wtedy z klasą w ramach wuefu, spodobało mi się strzelanie i zaczęłam chodzić na strzelnicę miejską regularnie. Trenuję w lidzbarskim Kole Strzeleckim "Warmiak" od trzech lat i mam już pewne osiągnięcia, jednak najbardziej dumna jestem ze swojego pierwszego udziału w zawodach krajowych w Tarnowie. Miałam 17 lat i było to dla mnie wielkie przeżycie.

Teraz Ola regularnie bierze udział w zawodach, także tych krajowych w Tarnowie. Razem z dwiema innymi koleżankami z "Warmiaka" — Julią Mikołap i Kingą Dryzelenko — mogą się pochwalić sporymi sukcesami, ale dla nich najważniejsze jest samo strzelanie.

Aleksandra nie ma własnej broni. Używa sprzętu Koła Strzeleckiego "Warmiak". Zakup broni to spory wydatek, zwłaszcza, że na zawodach Ola strzela z karabinu i pistoletu. Zwierzyła się, że jednak woli pistolet.
— Jest łatwiejszy w użyciu, lżejszy i jakoś tak poczułam, że ta broń jest mi bliższa niż karabin — przyznaje.

W zawodach, zwłaszcza krajowych i wyżej, ważny jest też strój, specjalny, ułatwiający strzelanie z karabinu.
— Takie stroje mamy w Kole Strzeleckim, są dopasowane do naszych sylwetek — opowiada Ola. — Są drogie i nie każdego na nie stać, ale jeśli chodzi o zawody krajowe, wymagane. Kiedy sami organizujemy zawody, to bierzemy pod uwagę, to że ktoś bierze udział w rywalizacji, w specjalnym ubraniu, bo jednak ułatwia to strzelanie. Oczywiście pod warunkiem, że ma się w tym wprawę. Używania tego stroju trzeba się nauczyć. Pamiętam swoje pierwsze próby i wiem, że nie da się włożyć tego ubrania i od razu dobrze strzelać. Do tego trzeba nabrać wprawy. Ta odzież usztywnia ręce, można podpiąć pas do karabinu, co jest bardzo ważne, bo oddajemy na zawodach po 60 strzałów i bez tego wspomagania nie dałybyśmy rady.

Jak mówi Aleksandra do kompletu są też specjalne buty. Jeśli chodzi o strzelanie z pistoletu, to taki kostium nie jest potrzebny, ale buty już bardzo się przydają, bo pomagają w stabilizacji ciała.

Trzeba koniecznie wspomnieć, że przy tym hobby bardzo ważna jest jakość broni, której używają zawodnicy. Jak nietrudno się domyśleć, to spore koszty. Aleksandra marzy oczywiście o własnym, nowoczesnym pistolecie. Może ten zakup się kiedyś uda, bo póki co, nie zamierza rezygnować ze swojej pasji. Na strzelnicę w Lidzbarku Warmińskim będzie uczęszczała przynajmniej jeszcze rok, bo tyle zostało jej do pięcioletniego skończenia Technikum Hotelarskiego.

Dlaczego hotelarstwo? Z jednej strony, kiedy wybierała szkołę średnią, była jeszcze bardzo młoda, ale może też dlatego, że ma zdolności językowe — angielski zna na tyle dobrze, że nawet myślała o tym, by tego języka uczyć innych. Pewne jest, że za rok będzie musiała wybrać kierunek studiów i waha się między filologią angielską, a geografią, bo jej kolejna pasja to podróże.
— Właściwie, to jeszcze nie wiem co dalej jeśli chodzi o kierunek studiów — przyznaje.

Na razie skupia się na nauce, strzelectwie i wolontariacie w Lidzbarskim Domu Kultury.
— Do grupy wolontariackiej wciągnęła mnie Kinga Dryzelenko, która jest w naszym Kole Strzeleckim — opowiada Ola. — Zainteresowało mnie to, jak nasze miejskie imprezy wyglądają od kulis i tak współpracuję z Lidzbarskim Domem Kultury jako wolontariuszka w grupie Reanimatorzy Kultury. Można się dzięki temu sporo nauczyć, poznać ciekawych ludzi. Mamy też różne zajęcia i warsztaty.

Co jeszcze fascynuje Aleksandrę?
— Piszę czasem wiersze — mówi. — Najczęściej białe, ale bywa też, że te z rymami.
Z jednej strony Ola lubi poznawać ludzi, czemu sprzyja wolontariat i udział w zawodach sportowych, ale też potrzebuje samotności, chwili dla siebie.
— Dla mnie jedną z zalet strzelectwa jest też to, że to ode mnie samej zależy sukces. Kiedyś grałam w koszykówkę, ale to gra drużynowa, trzeba się dobrze zgrać. Nie czuję się w tym sobą, wolę jednak strzelectwo — twierdzi lidzbarczanka.

Aleksandra Karczewska nie tyko osiąga bardzo dobre wyniki w zawodach, ale też zdobyła uprawnienia sędziego trzeciej klasy w strzelectwie. Ta pasja dominuje więc w jej życiu i zapewne zbyt szybko się z nią nie rozstanie. W marcu znowu jedzie na zawody ogólnopolskie.
— Wiele osób uważa, że to nietypowe hobby jak dla dziewczyny — mówi Ola. — Ja jednak sądzę, że podział na dyscypliny kobiece i męskie nie ma sensu. Jeżeli ktoś chce i potrafi coś robić, to niech to robi. Tak naprawdę możemy wszystko.
Ewa Lubińska

Aleksandra

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5